Kazdy z nas ma takie dni w zyciu, dni w ktorych wszystko od rana sie nie uklada...
Ja mialam taki w ostatni piatek.....taki dzien, ze odechciewa sie wszystkiego. A dodatkowo moja hustwka hormonalna wcale nie pomagala wszystkiego okielznac...
A zaczelo sie tak niewinnie....
Rano przydreptala Corka, z wiekim usmiechem "nie siusiasialam piluchy nocy". Wycalowlam zabe, dumna z niej (od dluzszego czasu sie przymiezalimy, zeby w koncu pozbyc sie pieluch na noc!!). Corka wziela jakies zabawki, ksiazeczki, tablet z bajkami i rozsiadla sie na lozku kolo mnie i mi czytala, opowiadala i bawila sie w najlepsze, ja sie dotulilam i prubowalam dodrzemac, wczesniej pytajac sie Corki, czy nie musi siusiu, zapewniala, ze nie ma siusiu jeszcze....az tu nagle "Mamo, moge recznik?"......Zaraz postawilo mnie to na rowne nogi, wiedzialam co to oznacza, posiusiala sie...ale, ze nie zdazylam zdjac pieluszki z nocy to sie az tak nie przejelam, ot mokro sie jej zrobilo....ale jak wstala to zobaczylam, ze mokro to sie zrobilo wszedzie!!! Przelecialo bokiem, wszystko zasiusiane..materac do prania!! Przescieradlem sie nie przejelam...i sobie mysle "pieknie sie dzien zaczyna!!!!!!
Corka sie strasznie poplakala, ze nie chciala, ze miala "piluche przecierz".....
Postanowilam, koniec!! Koniec pieluch totalny!! Ona juz rozumie wszytsko, koniec naszego lenistwa.
Wstalysmy, wypralam materac, wstawilam pranie. Zapralam koszule Meza, do pracy, bo on je ze zrecznoscia naszej Corki i czesto widac co bylo na obiad ;)
Na dole, w kuchni balagan, bo poprzedniego wieczoru spakowlam resztki obiadu Mezowi do pracy i juz nie chcialo mi sie zmywac, mialam cicha nadzieje, ze on to rano zmyje...oj jak moja nadzieja szybko sie rozplynela....
Zjadlysmy sniadanie, postanowilam ogramac dom. Odkurzylam u gory i staralm kurze, akurat pranie sie wypralo. Wzielam zeby wywiesic....i nagle patrze wszystko oblezione jakimis farfoclami!! Mysle sobie, skad to?? nie pralam zadnych spodni, same jasne rzeczy, nie powinno byc chusteczek!! Az tu nagle....w woreczku do prania stanikow wielka dziura, moj stanik sie porwal!! Moj jedyny ciazowy, bialy stanik i cala gabka i co to tam jeszcze bylo, wylazlo i oblepilo dokladnie kazda jedna rzecz w pralce!!!! Jak zaczelam strzepywac, to po moim odkurzaniu sladu nie zostalo!!!
Usiadlam i plakalm, nad stanikiem (bo jedyny bialy!! jaki na mnie pasowal), nad tymi paprochami, ledwo odkurzylam...i oczywiscie zaprane koszule Meza sie nie dopraly!!
Corka nawet przestala sama z siebie skakac po lozku, przestraszona, ze mama placze, bo ona sie nie slucha. (ma zakaz skakania po lozku, ktory starsznie ciezko nam sie egzekwuje)....
Jak sie opanowalam, postanowialm zejsc na dol i posprzatac kuchnie.
Zchodzac patrze a w korytazy pelno trocin wszedzie!! Maz dzien wczesniej sprzatal naszemu Swiniakowi i nie odkurzyl doklandnie, caly wozek Corki w trocinach, a, ze ona rano Swiniakowi dawala jesc to, weszla na wozek, zeby dosiegnac i poroznosila wszedzie trociny!! trociny co to sie wbijaja we wszysko, uwielbiaja podrozowac na ubraniach, skarpetkach i zwiedzac caly dom!!!
Postanowilam, najpierw kuchnia.
Zaczelam zmywac i nagle Corka wola "mamo, mamo juz zrobilam" a to oznacza tylko jedno...trzeba isc wytrzec pupcie.....ale slysze nagle "mamo, mamo szybko, wszystko brudno!!". Biegne na gore do lazienki....a tam akurat dzis, akurat teraz dzien na "nie trafilam szybko"..... Burdne majteczki, getry, skarpetki, podtawka i toaleta ale z zewnatrz!!!! Wiec zabieram sie za rozebranie dziecka, wypranie, ubran, umycie jej od pasa w dol i wysprzatanie lazienki!!!!
Szala zaczyna sie mi przelewac....hormony buzuja i nic tylko plakac sie chce!!!
Schodze na dol, biorac po drodze smieci z lazienki, a tam pod zlewem smietnik pelen. Wyciagam worek a on trach!!!! Rozsypalo sie wszystko po calej kuchni!! a mowilam 100000x Mezowi "sa dwa rodzaje workow na smieci pod zlewem 'gowniane' na male smieci, papierki itp, nie do uzytku do smietnika i te dobre, do smietnika" jaki zalozyl?? ten 1rodzaj oczywiscie!!
Tego juz bylo dla mnie za wiele jak na jeden dzien. Usiadlam na podlodze i zaczelam plakac rzewnymi lzami....
Myslalam, ze nie dam juz calkiem, nie dam rady tego dnia!!
Zgarnelam smieci, wyjelam lody z zamrazarki, truskawkowe oczywiscie, wzielam 2 lyzki, wzielam Corke na kolana, wlaczylam Frozen i tak spedzialm reszte dnia....
Tylko na to sie nadawalam, kanapa, bajki ze szczesliwym zakonczeniem, lody, kocyk i Corka, ktora jest najwspaniaszym pocieszynkiem swiata....
Kazdy ma takie dni.....