czwartek, 25 lutego 2016

O Matko Córki Buntowniczki!

Czy słyszeliście o micie "bunt dwulatka?" . Ha ja bylam wtedy w ciąży z Corka2 jak Corka1 miala ten "Bunt", "terrible two's" czy jak to sobie nazwiecie. Co z tego pamiętam, troche łez...."sama sama sama"....nie było zle. A tak na niego ludzie nazekaja, pomyślałam, mam jakie cudowne dziecko! Nie jest az tak źle, chyba mnie bardziej na glowe padaja chormony ciążowe! ..... ale wówczas nikt, nikt i jeszcze raz NIKT!! Nawet slowem nie wpsomnial o tym co mnie czeka.
Nie no nie to, ze nikt nie mówił "małe dziecko maly kłopot, duże dziecko duży kłopot", ja naiwna myślałam , że to sie odnosi do nastolatków......
I nagle jak grom "buuuuuuuuuu mamoooooooo, buuuuu mammmmooooooooooo, mammooooo!!!!!!!!!!!!!" Sobie myślę, Matko Bosko pali się,  albo rękę urwało,oko wypływa! Biegnę, lecę,  pędzę! A tu Corka1 siedzi ze skarpetka na lewej stronie i nie wie jak przewrócić :o . No to i ja siadam pełna szoku "to o to ten płacz ?" "Buuuuuu taaaakkk".
I tak weszlysmy w stadium  zwane bardzo bardzo trafnie:
 
THREENAGER
I tak od kilku miesiecy, z przerwami na kilka dni mamy takie cos. Ja rozumiem, kazdy ma problem na miare swojego wieku, ciesze sie, ze ona ma wlasnie takie. Ja rozumiem, ona nie wie co sie dzieje, ze testuje nas, sprawdza co moze a czego nie moze. Ja rozumiem, ze ona chce wiecej niz jest w stanie ogarnac. Ja rozumiem, ze to ja tez meczy. Ja rozumiem, ze ona musi jakos sie wyrazac... Wszystko rozumiem.
ALe czy ktos zrozumie mnie????? Na kazda taka histerie mam obowiazek reagowac, ze spokojnem latarni morskiej. Mam dawac wyrazne granice. Mam pokazywac ze spokojem najlepsze wyjscie z sytuacji. Mam wiedziec jak zareagowac na kolejny placz, krzyk o pomoc.
Wierzcie mi, staram sie jak moge!!
Jednak czasem.....
Tak nawet czasem czesciej a czasem rzadziej.....rece mi opadaja!
Zostawiam wowczas wyjca samego, wychodze, czekam az sie sama uspokoi. Bo zadne prozby, gozby, obiecanki, zakazy nie pomagaja. Jak wpada moj niebieskooki, blond Corek1 w swoj szal, to tak jako 2latka, nie wiedziala sama co chce. Tak teraz wie bardzo dobrze, I jest szal jak jest nie po jej mysli. Pol biedy jak to cos blachego (dla mnie blachostka, tylko dla mnie!), np pudelko od ciastoliny za nic nie chce sie otowrzyc a ten kolor jest potrzebny na wage zlota! To wtedy otwieram i nagle swiat jest znow piekny! Corka1 sie smiecha, jak za dotknieciem magicznej rozdzki i nie wie o co mi chodzi, o co ja pytam, te dwa niebieskie punkciki patrza na mnie jakbym mowila po chinsku, "jaki placz mamo?? ze ja?? kiedy??".
Gorzej jesli ten nerw, ta zlosc jest sierowana przeciwko mojej decyzji, "nie bede sie sama ubierac!!!! Nie zaloze cieplych butow!!! nie chce zwiazac wlosow!!! nie chce isc do sklepu!!! nie chce wracac do domu z parku!!! nie chce odniesc kubka do kuchni!! Nie chce tych platkow na sniadanie!!!" Wtedy trzeba sie uzbroic w cierpliwosc, taka ktorej oj mi brakuje!!!
Czemu nikt mi nie mowi jak na to reagowac?? O nie przepraszam nie raz slyszalam "moje dziecko sie tak nie zachowywalo nigdy", "moje dziecko nie robilo mi takich cyrkow", "moje dziecko zna swoje granice"....no coz moze moja wina, moze za bardzo pozwalam wyrazac siebie, za bardzo pozwalam miec swoje zdanie i podejmowac swoje decyzje....a moze po prostu nie pamieta sie tego czego sie pamietac nie chce!
Przystanelam w parku kiedys, rozejzalam sie...chclopiec na oko w wieku mojej Corki1 lezy na ziemi i krzyczy, ze chce jeszcze na slizgawke a nie do domu.
Dziewczynka w stoi w kalurzy i placze, ze ma mokre nogi, a mama tlumaczy, ze przecierz tlumaczyla, ze tak bedzie jak wejdzie wode.
Inna jedzie na rowerku do przodu, a za nia mama biegnie z wywieszonym jezykiem i krzyczy "stop", ta sie zatrzymuje i ryk, ze ona chce szybko!!!
w oddali slysze innego chlopca jak placze, i raczka pokazuje, ze chce na ta jawyzsza zjezdzalnie dla duzych dzieci a tata prubuje wyjasnic, ze za maly.....
Wtedy wiem, ze jednak jestem normalna, ze jednak tak bywa!
 
Kazdy wiek ma swoje prawa! To my rodzice musimy sie nauczyc dawac sobie z nimi rade!!
A wierzcie mi nie jest latwo!!
Szczegolnie jak Threenager stwierdza, ze dzien bez histerii dniem straconycm! Jest 10.47, jestesmy dzis po 3 takich aferach:
1. Nie chce sie sama ubierac!!!
2. Nie chce sie czesac.
3. Nie chce sama jesc w kuchni (my z mlodsza bylysmy dawno po sniadaniu, bo 2 pierwsze punkty tyle trwaly).......
Ciekawe ile nas jeszcze dzis czeka ;)
 
PS na pocieszenie nasza rozmowa jak bylysmy w lazience rano:
ja; chyba sie dzis nie umaluje, nie chce mi sie
Corka1: mamo musisz, nie jestes dzis za piekna, musisz sie umalowac
no i jak z tym polemizowac ;)