Polecam!! A jak dodać troche kolendry, curry i chilli, ciut soli, to cala rodzina sie naje!!!
Sezon jesiennych Dań z Dyń
Baby Food! Butternut squash soup. http://cookingberrymama.blogspot.com/2015/10/baby-food-butternut-squash-soup.html
Polecam!! A jak dodać troche kolendry, curry i chilli, ciut soli, to cala rodzina sie naje!!!
Sezon jesiennych Dań z Dyń
Baby Food! Butternut squash soup. http://cookingberrymama.blogspot.com/2015/10/baby-food-butternut-squash-soup.html
No wiec nadszedł ten czas, czas kiedy moje cycusiowe niemowle zmienia sie w bobasa, bobasa co zaczyna smakować świat.
Najnowsze badania WHO niemowleta do 6miesiaca zycia powinny byc karmione tylko i wylacznie mlekiem, najlepiej matki, ale nawet jak MM to i tak mlekiem. Pokarmy stale nalezy wprowadzac po 6 miesiącu, a do 12 miesiaca życia mleko moze nadal byc głównym źródłem pokarmu.
Z Corka1 czekalam do 4miesiaca, nie bylo wtedy takiej "nagonki " na 6mcy, ja sama bylam niecierpliwa i jak naszybciej chcialam przeskoczyc do kolejnego etapu, do tego Corka1 byla duza i silna dziewczynka i byla juz wg wytycznych gotowa na zaczecie jedzenia.
Z Corka2 czekalam do tych 6mcy, ona jest delikatniejsza, u niej jakos nie widzialam takiej potrzeby, do tego bardziej sie doedukowalam.
I tak nauczona starsza Córką chcialam zaczac od kleiku ryzowego na jej codziennym mleczku, pozniej dawac calkiem zmielone owoce, warzywa, zupki...Corka1 na kazda taka łyżeczkę az sie trzęsla, każdą jedną przyjmowala jak coś nalepszego na świecie, posilki byly nagroda jakich mało. I tu jakież mnie trafilo zdziwienie jak Corka2 okazala sie być.....hmmmm, wybredna! Nie chetnie buzke otwierala na pierwsze papki, wrecz ja odrzucało, czy to byl kleik, czy owoc czy warzywo. Myślę sobie nic na siłę! Ale jakoś temat trzeba rozpracowac. Wzielam do ręki książkę i ulotki od HV na temat metody "Baby lead weaning " mowiecej o opuszczeniu etapu ciapek, paciek i łyżeczek. Wczytalam sie w temat i postanowilam, ze raz kozie śmierć. W koncu Corka2 jak miala 6mcy to tez juz do rączki jedzenie dostawala. Moze tak wlasnie sie dzieje, jak sie pozniej wprowadza, dzieci chca juz konkretów a nie czegos o bliżej nie określonej konsystencji.
I za ta myślą idąc, dalam banana kawalek rozgnieciony widelcem, była znana mi mina "bleeeee", wzielam tego samego banana do reki, kawalek dalam jej a reszte ja trzymalam tak zeby gryzla. Jakie bylo moje zdziwnie, z jak wielkim smakiem dziaselkami (nie ma jeszcze ząbków ) zeskrobywala i pieknie polykala lolejne kawalki banana. Następnego dnia dostała kalafior i slodkiego ziemniaka ugotowane na parze. Pozniej marchew i tak juz poszło! Uwielbia to, je pieknie.....tzn....hmmm...wiem ze czesc zjada. Wielu rodziców zadaje pytania " i sie nie krztusi??" Moji najbliżsi z niedowierzaniem podchodzili, ze przecież może sie udusić! Nic bardziej mylnego,dziecko male ma naturnalny odruch wymiotny i jak cos zaczyna przeszkadzac to to zwroci. Sprawdzilam to juz na starszej Córce, tez wowczas wzbudzalam poruszenie, ze przecież ona jeszcze za mala zeby takie cale jeść. Nigdy nie wolno zostawiac dziecka samego z jedzeniem, zawsze jestem obok, zawsze w gotowości, owszem ze starsza zdazalo się, ze przez jej zachlannosc musialam wlozyc palec w gardło i pomóc ale żadko i jakos mnie to nie przerazilo nigdy. Mala jakos tak umie wymemlac wszystko twardymy dziaselkami,ze sama robi sobie papkę :)
Jedyny minus takiego jedzenia to, to ze dziecko o niesokordynowanych jeszcze ruchach je samo! O ile w domu nie przeszkadza mi to jak wyglada Corka2 i pokój i czesto ja takze po takim posiłku. A wyglada....artystycznie ;) o tyle poza domem nie za fajnie takie eksperymenty. Ciężko z obiadkiem szczególnie, bo owoce to jakos pół biedy, chyba bardziej smakuja i pilnuje zeby sie nie zmarnowały. Wiec tak czy siak postanowilam ja przekonac jakos do papek, zeby moc poza domem jej dac obiadek. Lubimy na cale dnie wybywac i tak jest wygodniej.
Staram sie tylko sama gotowac dzieciom. Sloiczki to dla alternatywa podbramkowa. Nie wierzę, ze to najlepsze co moza dziecku dać, że sama nie dam rady zbalansowac posiłku dla takiego maluszka. Bzdura! Jak pojade do farm shop i wybiore piękne organiczne, sezonowe warzywa i owoce,poczytam co ile zawiera to naprawde sama jestem w stanie duzo lepiej ugotowac dziecku. Do tego dochodza walory smakowe, bez soli i cukru oczywiscie ale odpowiednimi ziolami, odrobina masla, oliwy (nie tylko dla smaku, niektore witami rozpuszczaja sie wlasnie w tlusczu, wiec bez tluszczu organizm nie jest w stanie ich tak wchłonąć jak można) moza maluchowi wyczarować bajecze dania :)
Uwielbiam gotować dla Corek, wiem wtedy co tak naprawde i w jakiej ilosci jedzą. Poszerzam im horyzonty smakowe i wprowadzam co raz nowe doznania. A sloiczki, poza tym ze sa naprawde podreczne, to jednak sa strasznie mdle, podobne w smaku i konsystencji jeden do drugiego i zageszczane kleikami zapychajacymi żołądek i oklejajacymi zabki.
I udalo mi się za którymś razem przekonac Corke2 do zupki, jedej drugiej i tak poszło :)
Po malutku, po wolutku. Nadal woli BLW i jak najbardziej mamy zamiar się tego trzymać; jedak na przemian ze znaną od zawsze metoda zupek :).
Bede wrzucać co jakis czas przepisy na zupki, tak zebh dac wam jakieś pomysły :)
Tu wiecej o BLW:
http://www.babyledweaning.com/