Oderwac od codziennej pracy, nauki, sprzatania, gotowania.
Kazdy ma swoj sposob spedzania tego czasu. Jedni wybiora plaze, slonce i All Inclusive, inni plecak i wedrowki po gorach, narty, namioty, osrodki wypoczynkowe i jeziora, zwiedzanie zabytkow, plywanie zaglowka...nie istotne. Kazdemuu sie nalezy!!
My emigranci mamy ciezej, nie z powodow finanowych ale sentymentalych.
W Anglii mieszkamy juz 9 lat. 9 seznonow urlopowych za nami i jak spedzilismy 99%, a no jak, na przyjazdach do Polski. Odwiedzalismy stesknieni rodzine.
Najgorsze sa te pierwsze lata, wtedy kazdy dzien urlopu jest na wage zlota, kazdy jeden spedzany byl na wyjazdy do PL.
Za zdne skarby nie chcieismy przegapic zadnych wesel, zadnych uroczystosci rodzinnych, kazde Swieta na jakie nie udalo nam sie powrocic, nie byly Swietami.
Zapomnielismy w tym wszystkim o samych sobie. Gdyz podczas takich wyjazdow nie da sie odpoczac, kazdy dzien na wage zlota i czy bylismy tydzien czy 3tygodnie, kazdy dzien wygladal podobnie. Odwiedzic babcie/ciocie/kuzyna co sie mu dzieci urodzily/ kolezanki/kolegow. Rozerwani pomiedzy rodzicami, siedzenie na walizkach, troche tu, troche tam. A i tak zawsze na wszystko za malo czasu. Zawsze za krotko, zawsze ktos byl niezadowolny, ze sie nie spotkalismy, ze nie dalismy rady wiecej czasu razem spedzic.
Troszke nam sie odmienilo jak sie urodzila Corka. Miala pol roczku jak pierwszy raz pojechalismy pokazac jej nasza ojczyzne. Pojechalismy w czasie Swiat Bozego Narodzenia, na miesiac czasu. Prawie caly urlop na to poswiecilismy, ale tak przeciez nalezy, tak nam sie wydawalo. Jednak zalozylismy, ze nie bedziemy latac tak z mala. Bedziemy u jedych rodzicow tyle i tyle, u drugich tyle i tyle, sami odwedzimy tylko dziadkow, a reszta rodzinyy jak chce poznac Corke to ma przyjechac do nas. Wyszlo jak zawsze, czyli niektorzy zrozumieli przekaz a inni sie obrazili na smierc, ze nie przyjechalismy do nich.
Wrocilismy jak z kazdego wyjazdu do Polski, wykonczeni jeszcze bardziej niz przed "holidejem".
Padlo postanowienie, nastepny urlop bedzie prawdziwy, pozadny, czyli nie w Polsce......zajelo nam to prawie 7 lat, zeby w koncu sie na to zdecydowac, powiedziec glosno i wyraznie,
Gdyz wiedzielismy, ze nawet jakbysmy zabukowali cos w Polsce, to bylyby prozby o odwiedziny, pretensje, ze nie przyjedziemy, ze przciez jestesmy niedaleko, to jak to nie przyjedziemy, jak to gdzies jdziemy, a tu macie "za darmo".....
Corka miala niecale 2latka jak w koncu sie udalo. Udalo sie nam pozbyc wyrzutow sumienia, udalo sie nam zamknac uszy na niewerbalne ale glosne pretensje, ze jak to nie do Polski.
Wyjechalismy All Inclusive, bylo cudownie, bylo pieknie, bylo cieplo.... WYPOCZELISMY!! Po 8 latach pracy, nauki po nocy, prania, sprzatania, gotowania....WYPOCZELISMY.
Bylo to rok temu....po niecalym roku od tamtego wypoczynku urodzila sie Corka2.
Postanowilismy, jedziemy do PL na wakacje. Corka2 jest za mala na dalekie zwiedzanie, za mala na plazing smazing, za mala na wedrowki z plecakiem, dopadly sentymenty i poczucie obowiazku pokazania Corki2 calej rodzinie. Ale, takze, zeby zachowac troche wlasnego ja, zrobimy cos dla siebie. Cos samolubnego, cos co nie powinno miec miejsca. Wyjedziemy gdzies sami w 4 na kilka dni, gdzies w polowie urlopu, gdzies w Polske. To nasz holidej i my tez mamy do tego prawo.
Rodzina to oznajmienie zareagowala roznie, pretensje, ze jak to na kilka dni was nie bedzie jak bedziecie, rosly wprost proporcjonalnie z wiekiem rozmowcy.....
No coz, nam sie tez nalezy.
Zeby nie bylo za blisko, padlo na poludnie Polski. Zeby nikt nas nie odwiod od naszych planow, zarezerwowalismy wszystko, zanim komus o tym powiedzielismy.
Polizemy slone sciany kopalni, przywitamy sie z krolami, powalczymy ze smokiem i wrocimy nad nasz Baltyk.
Ale za rok....za rok znow prawdziwy wypoczynek.....mamy smak na cos starozytnego :)
Wpomnienie z zeszlego roku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz