Jak to?? Ja nie doceniam?? A jesli ja doceniam to inni moze tak?? Żachnęłam się i zarzuciłam niezrozumienie moich intencji w tekscie o tym, ze pora wrócić do pracy. A nawet udawadniałam,że nie prawda, że doceniam a chodziło mi o coś zupełnie innego.
Ale siedzi mi to w głowie, tak bardzo mi siedzi, że zaczelam rozmyślać. Zaczęłam analizować.
Przecierz jak sprzatam pół dnia, a w koncu usiądę w świeżo wysprzatanym, pachnacym i swiecacym się, duzym pokoju, ze świeżo zaparzoną, aromatyczna kawusia,to doceniam swoja prace jak cholera!....ale tylko te kilka sekund, tylko tę właśnie chwilę, a zaraz przychodzi myśl, ze straciłam pol dnia na sprzaraniu. Tak straciłam. Że mogłam ten czas wykozystac inaczej! Nigdy nie myślę, ze stracilam pół dnia jak idę z Corkami na spacer do parku, jak siadam z ulubioną książką, jak spotykam sie z przyjaciółmi,czy nawet jak siadam do pracy. Ale jak sprzątam, to tak trace czas! Ze marnuje cenne chwile swojego życia, po to zeby miec poprane,poodkurzane, pozmywane, poukładane. Bo nie lubie jak jest balagan. Nie lubie jak jest brudno. Ale wykonywanie tych prac domowych, zawsze bedzie dla mnie utrata mojego czasu!
Dlatego tak chętnie dzielę się tymi obowiazkami z Mężem. Dlatego uczę tych obowiązków Corki, no może narazie tylko tą starszą, ale ona juz wie gdzie jest miejsce jakich zabawek. Ze codziennie trzeba wieczorem poukładać na miejsce wszystko, że rano scielimy łóżka, ze kurtki mają swoje wieszaczki, ze buty mają swoją półkę i ze jak wchodzimy do domu to wycieramy nóżki, zeby nie nanieść piachu.
Wie jak wstawić zmywarkę (pod moim czujnym okiem) i pomaga wypakowac suszarkę.
Nie mam wyrzutów sumienia, że moja 3letnia Corka1 ma swoje juz obowiązki, bo zgodnie z zasada "każdy to musi robić " ona także, oczywiscie zgodnie ze swoim wiekiem.
I właśnie to "kazdy to musi" króluje. Każdy ma pranie, kazdy ma naczynia do pozmywania, każdy ma podłogę do odlurzenia,każdy z nas ma obiad do ugotowania, kazdy z nas ma to samo, w mniejszej lub wiekszej mierze do zrobienia, sa to prace niedoceniane.
Moje babcie, mama, macocha tez mialy i nie nazekaly. Pracowały w domu tak jak każdy inny a poza tym zawodowo.
Wiec, Tak Nie Doceniam Prac Domowych. Nie jest to dla mnie nic nadzwyczajnego, nic wielkiego, nic czym można sie szczycić, czym można budować swoje poczucie spełnienia.
Jeśli komuś to zajmuje cala przestrzeń życiową, jeśli ktoś w tym znajduje spełnienie i nie uważa, ze to tracenie czasu, czasu który mozna bylo spedzic na czymś przyjemniejszym, bardziej wartosciowym dla mnie, co nie znaczy, ze dla tej osoby, to dobrze. Każdy ma wybór i każdego wybór należy, a wrecz trzeba uszanować. Kazdy inaczej sie spełnia, każdy w czym innym znajdzie swoje powołanie.
Jednak dla mnie nigdy to nie bedzie nic tak wielkiego,tak pracochlonnego, zeby mnie zatrzymać przy robieniu tylko tego przez większość mojego życia. Nigdy mi to nie wystarczy,zebym miala poczucie, ze robię coś co naprawde d
aje mi satysfakcje życiową. Bo kazdy Dom ma to samo do zrobienia.
A teraz dosc pisania! Obiad sam sie nie ugotuje! ;)