piątek, 20 lutego 2015

Blogoslawiony Stan, Nie Az Taki Piekny Jak Go Maluja

Stan Blogoslawiony, Kobieta Przy Nadzieji, czyli po prostu Ciezarna....

Takie to w kolorowych magazynach piekne i usmiechniete. Pieknie wygladajace, lsniace wlosy, patrzace na brzuch z wielka blogoscia w oczach. Nie spuchniete, urbane pieknie i czujace sie jak Mlody Bog.

Ot 3 Trymestry, podzielone ze wzg na wzrost i rozwuj dziecka.
Kazdemu trymestrowi, scisle przylegaja tygodnie ciazy, zdeterminowane przez mase medycznych pojec. Polozne/lekarze zwracaja na to uwage, dzieki temu sa w stanie okreslic i wyplapac wszelkie ewentualne nieprawidlowosci.....Od tego sa, to im to zostawiam.

Ja podzielilam ciaze po swojemu.
Kazdy mi powtarzal "kazda ciaza jest inna, tak jak kazde dziecko jest inne"...hmmm....jak dla mnie moja obecna ciaza jest taka sama jak pierwsza!! (prawie)
i tu macie moj podzial i moje obserwacje:

Ciaza dzieli sie na 3etapy jak najbardziej.

1 Etap : Ciagly Kac!!

Znacie to uczucie jak jako mloda wiekiem osoba, za duzo sie wypilo, dnia nastepnego toaleta to byl najlepszy przyjaciel. Glowa pekala. Barwy swiata zbyt jasne, zbyt kolorowe, zbyt intesywne. Jedyne na co mialo sie ochote, to lozko, zimny napoj, tabletki na bol glowy, zimny kompres na czolo i sen, sen i jeszcze raz sen....zapach alkoholu wywolywal wymioty...ba nawet jego sam widok...nawet widok jedzenia....
Ale bylo swiatelko w tunelu, wiedzialo sie, ze to minie, ze  dnia nastepnego juz sladu po tym struciu nie bedzie. Ze nastepnym razem bede madrzejsza i nie dopuszcze sie do takiego stanu....
No wiec, poza tym swiatelkiem w tunelu, to caly Etap 1 Ciazy!!
Najgorsza swiadomosc tego, ze dnia nastenego bedzie to samo, i dzien pozniej takze i jeszcze pozniej takze. Poranne mdosci to jakies mzonki, chyba, ze rozumiemy to iz przez ta starsza sennosc 24/7 ciagle ma sie wrazenie, ze to rano.....
Wiesz, ze kiedys minie, przynajmniej czesciwo, ale nie wiesz kiedy. Dni ciagna sie jeden za drugim, nie da sie myslec klarownie.
Do pracy isc trzeba/z Corka na spacer isc trzeba,...obiad sie sam nie ugotuje, dom sie sam nie posprzata....a jaki Maz jest wtedy denerwujacy!! I czy on naprawde musi wypic to cuchnace piwko?? Nie musi....to niech nie PIJE!!! I czy przy mnie musi pic kawe?? Jesc?? to wszystko tak starsznie intesywnie "pachnie"....ahhhh...toaleta...
Traci sie na wadze, nic nie smakuje, siku chodzi sie co 15minut....jedyne swiatelko...za kilka tyg zobacze na USG moje malenstwo...
Tego dnia, obawa, starch i radosc...wszystko naraz wywoluje wodospad lez, jak pani doctor mowi "a tu mamy bijace serduszko"...wtedy juz wiesz, ze nic ten Ciagly Kac, ze wszystko zniesiesz dla Tego Malego Serduszka!!!
Tu sie konczy I trymsert, medyczny....polozna pociesza, teraz bedzie juz latweij....
Czy fizycznie, no coz nie u mnie, ale psychicznie na pewno!! Ciagly Kac trwa nadl, ale na spotkaniach z polozna sluchasz bicia tego pieknego serduszka i juz Ci lepiej :)

Okolo 20tc, koncy sie 1 Etap....

2 Etap : Naprawde Ciaza Nie Taka Zla

Nie budzi cie juz potrzeba wymiotow, mozesz zaczac cos jesc....Maz nadal drazni, Corka nadal jest za glosna...ale juz swiat sie pojawia w normlanych kolorach.
Do pracy latwiej sie wstaje/z Corka przyjemniej sie na spacer idzie...
Brzuszek zaczyna sie pojawiac, ty go widzisz, najblizsi takze, czujesz juz dobrze ruchy maluszka....ale wszystko nadal jest subtelne, nadal mozesz nie zwracac uwgai na siebie swoim odmiennym stanem, bo wystarczy zalozyc luzniejszy sweter. Masz energie na zabawe....
Dowiadujesz sie plci maluszka, teraz to Serduszko i smyranie w srodku juz dostaje imie...
Przestaja cie draznic usmiechenite panie z magazynow dla ciezarnych.
Zaczynasz organizowac sobie wszystko dla Tego Malego Serduszka...


I nagle jak z bicza strzelil....

3 Etap : Juz Mam Dosc

Pojawia sie z dnia na dzien, pojawia sie z kichnieciem, przy ktorym popuszczasz siusiu....pojawia sie z plama na koszuli nocnej, plama na piersach krzyczaca "zaczynamy produkowac mleko!!"
Tak pojawia sie to okolo 28TC.
Nagle juz nie da sie ukryc brzucha pod sweterem, nie jest on juz obszerny wystarczajaco. Nagle ogolenie sie tu i owdzie, to sport ektremalny. Nagle kaszel i kichanie w miejsach publicznych, przynosza jedna mysl "oby nic nie przecieklo!!".
Nagle w pracy, kopniaki Tego Malego Serduszka przestaja byc delikatnym smyraniem a bola na zebrach!!Nagle spacer w parku z Corka, ogranicza sie do parkow z toaletami, bo To Male Serduszko, juz jest spore i jak chodzisz to tak uciska na pecherz ze choc na 5 kropli musiz co 30min skoczyc.
Nagle zgaga tak pali, ze wcale znow nie masz ochoty jesc Bo co bys nie zjadla to zalujesz i az boli.
Nagle odkurzenie mieszkania sprawia, ze sie pocisz i meczysz jakbys conajmniej Maraton w Londynie ukonczyla.
Ahhh.....dochodzi do tego porost owlosniea wszedzie, wszednie, nawet tam gdzie kobiety owlosnienia miec nie powinny!! A te wlosy na glowie, jest ich 10x tyle, nie wypadaja jeszcze (z tym poczekasz do po urodzeniu), teraz rosna jak glupie, wizyta u fryzjera raz w miesiacu a o ukladaniu mozesz zapomniec!!
Paznokcie...jak chcesz zapuscic przed fajna impreza, nie bedac w ciazy, to sie nie da...a teraz, bylas u kosmetyczki, zeby ci je zrobila tak pokazowo, bo w domu nie masz cierpliwosci....a tu one dziady jedne, po tygodniu sa juz tak dlugie, ze wygladaja jeszce gorzej!!
Dojda tez puchnace konczyny, ojj....ulubione szpilki dawno schowane, bo sie nie mieszcza na nogi a przez to, ze masz zaburzony zmysl rownowagi to i niebezpieczne...
Chodzis w 4 ubraniach na  krzyz, bo szkoda ci kasy na kilka tgodni...wiec nosisz to w co sie miescisz.
i ta potrzeba snu...a Corka spac juz w dzien nie chce/ w pracy nie da sie zdrzemnac...to chodzisz i liczysz te jednostki kofeiny, zeby nie przekroczyc tzw bezpiecznej dawki....ale tez zeby nie zasnac!!
i te bole pecow...w poprzednej ciazy duzo gorsze, bo praca siedzaca w jednej pozycji po 8h dziennie, teraz lepiej...ale nadal....ahhh, czasem podniesc sie nie da!!


Do tego w kazdym etapie ciazy, placzesz, ciagle placzesz i sie smiejesz i smiejesz.... Sa dni, ze myslisz sobie...no deprecha jakas, jak nic deprecha....plakac sie chce tylko, o to ze Maz jest w domu/ze musial isc do pracy. O to, ze musisz isc do pracy, a wolalabys spac. O to, ze Corka nie slucha...o to, ze obiad nie smakuje, albo wywolal zgage. O to, ze swieci slonce i widac jak brudne masz okna. O to ze pada deszcz a Corka chce na spacer...wchodzisz na google...znajdujesz test on-line "czy to depresja" i tak....jak nic, wychodzi, ze jestes tak beznajdziejym przypadkiem, ze tylko do spzitala na oddzial zamkniety....
Ale, ale...dnia nastepnego wstajesz......iiiii.....slonce swieci, piekna pogoda....okna, a kto by sie przejmowal?? idziemy na spacer Corka!! Praca, ale super, zaloze cos co podkresli moj brzuszek i pojdzie latwiej, wzbudzam wieksze zaufanie. Obiad...hmmm....a moze cos upieke pysznego!! Ooo deszcz zaczyna padac, nie szkodzi, wyciagamy wycinanki i cos potworzymy z Corka, a moze na kulki pojedziemy....Na same wspomnienie dnia poprzedniego, testu on line na depresje, zaczyasz sie smiac sama z siebie...co za glupia baba!!

No i jest tez on Maz...chce jak najwiecej uczesniczyc we wszystkim, raz cie drazni, ze pyta sie 500x jak sie czujesz, a raz do szalu doprowadza, ze sie nie interesuje za duzo. Maz chodzi z Toba na USG, tez widzisz radosc w jego oczach...i sobie myslisz, tak ty sie tylko cieszysz, bo nie musisz znoscic tego co ja!! Drazni cie!! Drazni cie, to piwko raz na jakis czas, bo cuchnie. Drazni, ze nie widzi wlosow w wannie, po tym jak sie ogoli. Ze jak wraca z pracy po 10h poza domem, nie zabiera sie za sprzatanie, a taki tu syf...drazni, ze tylko ty widzisz syf! Biedny, znosi wszystko z pokora, jak masz lepszy dzien to masz wyrzuty sumienia....ale to sie zdaza zadziej. Czesciej uwazasz, ze on nie ma pojecia jak ci ciezko!!!
I nagle od meza dostajesz wizyte w salonie masazu!! I wtedy wiesz, ze on cie rozumie, to Ty tego nie widzisz...znow masz wyrzuty sumienia, znow depresyjnie podchodzsz do swiata....ale po masazu, na nowo swiat jest piekny.

Kobieta zmienna jest, a ta w ciazy nieobliczalna!!

Nie poznajesz swojego ciala, zmiany zachodzace sa ciezke to ogarniecia, draznia cie fizyczne ograniczenia... jesli masz szczescie, to nie przytyjesz za duzo i nie dostniesz rozstepow, czyli tego co ci bedzie po porodzie przypominac o tych gorszych momentch ciazy...ale jest do zdradliwe!!! Bo jak zapomnisz, to patrzac na rosnace Serduszko, na to jak pieknie jest byc mama...zapominasz o tym, ze bywa ciezko i chcesz jeszcze raz....i wtedy bach udeza pierwszy Etap; Ciagly Kac!!! i sobie myslisz co ja zrobilam!!!

Ale wsytarczy spojzec na starsze szczescie i wiesz, ze dasz rade!!

Jednak, wiesz takze, ze nie ma co wierzyc tym usmiechnietym modelkom, one klamia!!

Teraz zapisuje, jak to jest, zeby wiedziec na nastepny raz, a nie dopiero w trakcie sobie przypominac.

Wiem, ze nie kazdy ciezko przechodzi ciaze....ja takze, nie, w porownaniu z mami, gdzie sa prawdziwe klopty, cukrzyce ciazowe, porblemy z ciesneiniem, wszelkie inne powikladnia zdrowetne mamy i dziecka.....

Kazda z nas przechodzi wsztsko po swojemu........ja przechodze wlasnie tak......i licze tygodnie do terminu porodu...6tyg i 4dni......
chyba pora zaczac pakowac torbe do szpitala.... ;)





niedziela, 15 lutego 2015

Ugotujmy

w tak zwane ostatki w Polsce jest Sledzik :) uwielbiam sledzia, w kazdej postaci!!
Ale w UK w ten sam dzien jest Dzien Nalesnika!! Wypada to juz w ten wtorek.

To na obiad moze Sledzik W Smietanie....ale na sniadanie polecam amerykaskie nalesniki z syropem klonowo-jagodowym:
 


http://cookingberrymama.blogspot.co.uk/2015/02/brekfast-pancakes-with-blueberry-and.html


wtorek, 10 lutego 2015

Ugotujmy

Fasolka po bretonsku...chodzila za mna juz od dawna....na zimowe dni swietna!!


http://cookingberrymama.blogspot.co.uk/2015/02/not-so-baked-beans.html

Nawiedziny Rodziny

Jako, ze dzieli nas od najblizszej rodziny ok 2tys kilometrow, to wlasciwie calkiem jasne i naturalne iz konakt jest inny niz, jakbysmy zyli tuz obok siebie.
To znaczy staramy sie, staramy jak tylko umiemy, zeby byl jak najblizszy :)

Na szczescie nasza najblizsza rodzina rozumie, ze taka sama droga w obie strony i szczegolnie od kiedy urodzila sie Corka jestesmy regularnie nawiedzani przez najblizszych :)

Jak rowniez dbamy o konakt wirualny, bo wiadomo, 2.5latka srednio rozumie kto z nia przez telefon rozmawia, a jak zobaczy takiego romowce "na zywo" to juz wieksze zainteresowanie jest i rozpoznaje lepiej.

Tak samo tlumaczymy jej ze rodzina mieszka w Polsce i pokazujemy zdjecia z naszych pobytow i dbamy o to jak tylko sie da, zeby wiedziala, ze ma kogos poza nami.

W tym roku, pomimo, ze poczatek lutego dopiero, juz mielismy 2 nawiedziny rodziny :) Caly zeszly tydzien z nami spedzil moj Brat2.

Jako, ze Brat2 jest nastolatkiem, dokladniej mowiac, prawie 17latkiem, to zyje w swoim wlasnym swiecie. Jak kazdy jeden nastolatek. Ma swoje pasje co pochlaniaja jego cale bytowanie. I super!! Bo kiedy jest najlepszy czas na szukanie siebie jak nie teraz, na tym etapie zycia....jedyny minus tych jego pasji to to, ze ma dla nas najmniej czasu.
Na Skajpaju rozmawia z nami zadko, bo jako nastolatek, po pierwsze o czym ma gadac z 2.5latka, a po drugie zadko bywa w domu. Niestey i w poprzedenie wakacje jak bylismy w Polsc to akurat byl na drugim koncu kraju na obozie.
Ja mam z nim konakt mailowy, ale wiadomo Corka nie czyta, az tak genialna nie jest ;)
Ostatni raz jak sie widzielismy "na zywo" bylo to w wakacje 2lata temu, Corka wowczas ledwo roczna, miala prawo wujka nie pamietac.

Zdjecia jakie posiadamy Corki z Bratem2 sa wlasnie sprzed tego 1.5roku, a samego Brata2 jeszcze wczesniejsze...wiec hmmm, delikatnie mowic uroslo sie jemu i sie zmienil. Na tyle mu sie uroslo, ze przerol Meza juz. A Maz do niskich nie nalezy.

I tu bylismy ciekawi rekacji Corki na Brata2.
Tlumaczylam, pokazywlam zdjecia. Wiedziala ze to mamy brat, ze to brat Identikosow, z ktorymi bardzo reglarnie na Skajpaju rozmawia. Umie rozpoznac go na zdjeciach....ale no wlasnie, na zdjeciach on jest maly :)
Jak to Corka, cieszyla sie na kolejne nawiedziny, wie, ze bedzie wtedy sporo zabawy, ze bedzie sie wizyta krecila wokol niej, jak to zawsze jest, przy czestych nawiedzinach wszystkich.

Pierwsze zderzenie z rzeczywistoscia nastalo, jak ukazal sie Brat2 na lotnisku, ktos wielki, w kurtce, z duzym plecakiem....kto to?? i, iiiii, iiiii, tuli jej Mame?? Iiiiii daje reke Tacie.....iiiiiiiiiiiii chce wziac Corke na rece!! O nie to juz przegiol!! Noga Mamy, to ostoja spokoju, nie puszczam i na wszelki wypadek, choc do wstydliwych nie naleze, zamke oczy, moze mnie nie zauwazy. Ale ale....mama mowi, ze idziemy do auta...on z nami?? To na wszelki wypadek odrazu zaznacze donosnym krzykiem i lekkim placzem, ze obok mnie z tylu ma siedziec tyko Tatus!!! Nikt inny!! Zeby im jakies glupoty do glowy nie przyszly....

No to siedzimy w aucie, Brat2 obok mnie z przodu, Maz z Corka z tylu (pierwsza podroz Meza w tym aucie, mamy je od wrzesnia, z tylu). Brat2 jak sie odzywa do Corki, to ona zapobiegawczo zamyka oczy i odwraca sie do Meza, tak na wszelki wypadek, jakby nie zrozumial, ze ona nie chce miec z nim nic do czynienia.

Na szczescie Bart2 ma dwoje maluchow w domu i rozumie, ze taki maly czlowiek potrzebuje czasu. Czasu na osowjenie sie, czasu na zapoznanie i kredyt zaufania. Rozumie, ze to nie jego wina, no moze nie bezposednio, a taka natura malego czlowieka....

Caly pierwszy dzien minol na oswajaniu sie z Bratem2. Puki ja lub Maz byslismy obok, to bylo ok. Nawet z wujkiem sie mozna bylo pobawic. Ale jakims nieznanym prawem, jak Maz pojechal do sklepu, ja poszlam siusiu, a Corka nie zauwazayla nieobecnosci naszej odrazu....a Brat2 smial sie do niej w tej chwili odezwac....placz i hysteria taka, ze skonczyla sie tym iz Corka z zalu zasnela we mnie wtulona.

Bart2 na cale szczescie ma cierpliwosci do dzieci wiecej niz ja, niz ja kiedykolwiek w zyciu bede posiadala!!
Cieprliwie, malymi kroczkami Corke do siebie oswajal. Wymyslal zabawy, glupty i zajmowal sie na tyle ile Corka mu na to pozwalala.....

Kiedy sie oswoila do konca....oczywsicie ostatniego dnia!! Ostatniego dnia, sama juz chodzila sie tulic do Bratat2, ciagala do zabawy. Tak to juz bywa.....

Minusy mieszkania 2tys km od rodziny......jedno, Brat2 sam stwoerdzil, ze musi nas czesciej w swoim grafiku zyciowym uwzgeldniac. Zeby ani jedna ani druga, przyszla siostrzenica juz wiecej nie czuly sie przy nim tak nieswojo.....

Mi ta wizyta pokazala, ze Corka jest juz duza dziewczynka, z wlasnym rozumkiem. Jako maluch szla do kazdego i zawsze, moglam ja zostawic a jej bylo dobrze wszedzie....jak to sie maly czlowiek zmienia.


poniedziałek, 9 lutego 2015

Jedynaczka Z Wielodzietnej Rodziny

Maz pochodzi z klasycznie rozumianego pojecia rodzina: mama+tata+dwojka dzieci. (Tesciowa, Tesc, Szfagier i Maz). Ot normalna, az do znudzenia, kochajaca sie, wspieraja nawzajem, klucaca sie w granicach normalnosci rodzina. Rodzina z psem jak dzieci byly male. Niby nic nadzwyczajnego, czesto niedocenianego. A w dzisiejszych czasach wrecz tak normalnego, ze az nierealnego. Nie wiecie jak bardzo sie ciesze z tej normalnosci po jedej chociaz stronie naszej rodziny. Maz wyniosl szacunek, dbanie o druga osobe, pomoc rodzinna, walczenie o rodzine od mamy i taty razem.

U mnie, no coz....u mnie bylo nieco inaczej :)
Ja jestem jedynaczka w swietle biologicznym i prawnym. Moi rodzice maja razem tylko mnie.
Jak mialam okolo lat 3 to sie rozwiedli, dzis po tylu latach zapytani o date rozwodu odpowiadaja : byla zima, a moze juz wiosna....mialas 2 latka, nie chyba juz 4, byl to koniec lat 80 lub poczatek 90....ale zaraz zaraz, w 91 juz mama za maz wyszla, wiec jednak chyba koniec 80....potrzebowalam te dane, do informacji do paszportu Corki...oboje nie mielo pojecia jak to bylo!! Z pomoca przyszla wojskowa precyzja dziadka i jego dzienniki.

Rodzice nie klucili sie o mnie, postanowili razem mnie wychowac, razem a jednak osobno. Mialam miec mozliwosc decydowania z kim bede chciala mieszkac jak podrosne, na poczatek zostalam z mama. Kazde decyzje, od wyboru przedszkola, podstawowki, gimnazjum, przez to czy mam przystapic do I komunii swietej, gdzie i czy mam jechc na oboz/kolonie, po to czy juz pora na komputer/komorke itp nalezala do obojga. Oboje decydowali czy moge isc do kolezanki na noc, do ktorej moge zostaj na imprezie i jak do domu bede wracac. Nie widzialam klutni, nie bylo awantur. Sa inni, zupelnie nie pasujacy do siebie, ale potrafiacy sie zachowac i razem mnie wychowac najlepiej jak to w takiej sytuacji mozliwe.

Mama wyszla ponowie za maz szybko. Chwile pozniej roku urodzil sie im syn a po 3  nastepnych latach corka. Tata ozenil sie jak mialam 10 lat, 2 lata pozniej urodzil sie im pierwsz syn, po nastepmnych 12 latach jeszcze dwoch, bliznieta. Macocha wymarzyla sobie blondyneczke z warkoczykami, a dostala dwoch blondynow w loczkami :)

I takim oto sposobem zostalam Jedynaczka Z Wielodzietnej Rodziny.

Rodzice pomimo wielu roznic, pomimo, ze nie zawsze dobrze sie dogadywalam z cala ich 4....zawsze mi, jak i reszcie dzeci wpajali :Jestescie Rodzenswtem. Nie przyrodnim, tylko po prostu rodzenstwem.
Nie ma bardziej siostra/mniej bo oboje rodzicow sa biologicznie waszymi. Nie, kazdy jest na rowni. Tak wlasnie bylo zawsze!!

Za to dziekuje!!

Pomimo roznic wielu, pomimo tego ze w wieku 12 lat wyprowadzilam sie do taty domu. To Brat1 i Siostra zawsze byli i sa moim rodzesnwtem. Pomimo, ze Siostra nie pamieta zebym wogle z nia kiedykowiek mieszkala, bo miala 3latka jak sie wyprowadzialm. To sa mi bardzo bliscy. Tak samo bliscy jak kazdy brat i siostra z jakim sie wychowujemy codziennie.
Wyprowadzilam sie  do UK malajc lat 20, Brat3 i Brat4 (Identikosy) urodzili sie jak juz mieszkalam w UK. Sa tylko dwa lata starsi od Corki, a dzwonia do mnie regularnie, wiedza, ze jestem ich starsza siostra i kaza Corce mowic do siebie per Wujek ;)  a Maz to ich najlepszy szfagier. Wrecz Brat4 w wakacje usiadl Mezowi na kolana i powiedzial mu, ze go kocha i sie za nim stesknil. Nie rozroznia czy to ze mna czy z Mezem jest spokrewniony, bo i tato nie traktuje Meza jako zlo konieczne a jak syna.

Tak to wszystko dla mnie naturalne, ze jak czytam, slucham ich ktos ma przyrodnie rodzenstwo i nie ma z nim kontatu, ze nie traktuje go jak rodziny, ze nie zna ich. To strasznie zal mi tych ludzi...

Ja wiem, ze nie wszyscy ludzie umieja sie rozstac jak ludzie cywilizowani, ja wiem, ze czesto rozstania sa bolesne i nie kazdy potrafi rozmawiac jak czlowiek inteligenty z osoba z ktora kiedys bylo sie blisko. Stare zale sa wywlekane na wierzch, ze rany sie niektore nigdy nie goja.....ale czemu maja dzieci cierpiec??

Ja i Moje Rodzenstwo jestesmy chodzacym przykladem, ze moze byc inczej!! Ze to od rodzicow zlezy, czy nasze dzieci beda ze soba blisko.
To my uczymy dzieci zycia i Milosci!!

Moj tato nie mogl patrzec na mojego ojczyma, a jednak nigdy mi nie mowil, ze jego dzieci sa gorsze w jakimkiwiek stopniu. Od mamy nigdy nie uslyszalam, ze skoro nie ona urodzila tamte dzieci, to znaczy, ze oni nie sa moimi bracmi.
Od Ojczyma, ani Macochy nidgdy nie uslyszalam, ze skoro nie jestem ich corka, to ich dzieci nie sa moim rodzenstwem.

Do takiej postawy trzeba zgody kazdej strony. Do takiej postawy, trzeba umiec byc osoba dosrosla i uniesc sie ponad caly bol wewnwtrzny dla dobra dziecka. To jest cos co czesto przerasta rodzicow, ktrorzy sie rozstali.

Czasem rodzic co odchodzi, nie utrzymuje wystarczajacego konkaktu z dzieckiem, zeby ono bylo faktyczna czescia jego nowego zycia. Czasem, rodzic z ktorym dziecko zostalo nastawia negatywnie przeciwko nowej rodzinie. Czesto oba przypadki naraz.
Czyli postawy, gdzie to dorosly zabiera dziecku mozliwosc radosci z posiadania rodzenstwa!

W dzisiejszych czasach, takich Jedynakow jak Ja jest coraz wiecej. Nie ma co oceniac ludzi dlaczego sie rozstaja. Nie ma co oceniac, dlaczego tak sie potoczylo nasz zycie.

Rodzenswto ma prawo byc ze soba blisko, pomimo braku bliskosci rodzicow. Rodzenstwo ma prawo do kochania sie, wspierania i bycia dla siebie. Nie waznie w jaki sposob spokrewnione.

Brat to Brat a Siostra to Siostra!!