Jak to stare dobre powiedzenie mowi "Zima znow zaskoczya drogowcow"....tak tu na gorkach pieknego West Yorkshire to samo, tyle, ze tu nie ma drogowcow!! Czasem widac piaskarke i to wszystko. Zimowe opony, to dla wielu anglikow wciaz mit jak potwor z Loch Ness, a o czys takim jak odsniezanie chodnikow, to nikt nawet nigdy nie slyszal.
Nie od dzis wiadomo, anglicy uwielbiaja rozmawiac, a raczej nazekac na pogode. W dni tak pieknie zimowe jak dzis, ja staje sie pod tym wzgledem anglikiem z krwi i kosci!!
Snieg pada, drogi biale, bo plugow snieznych tu nie ma, w tym roku rowniez i my zimowych opon nie posiadamy, bo w sumie jest max tydzien zimy i stwierdzilam, ze wyjezdzac nie bede jak spadnie snieg. Ale dzis akurat jest Sroda!! Sroda to dzien zajec z baletu Corki. Corka pomimo swoich 2.5 lat tylko, dobrze wie kiedy jest ten dzien, bo go uwiebia.
Wiec pomimo kiepskich warunkow, pojechalysmy. Mysle sobie kilka cm sniegu, ja przeciez z Polski, snieg mi nie straszny!! Zajecia przerwane po 20min bo szkole baletu zamykaja, z powodu duzych opadow sniegu. Corka placze, ze nie bylo tanczenia z misiem, ze nie zrobila jeszcze gallops ani pirouettes dla pani....ale coz, zamykaja, to my do auta. Drogi rzezywiscie biale, ale jak sie jedzie, to swierzy snieg i 180koni pod maska daja rade spokojnie.
Jednak zawsze musi byc jakies ale. Naszym jest to, ze mieszkamy jakies 4mile od centrum mista, 4 mile pod gorki, strome gorki, strome podjazdy, sporo swiatel i co najgorsze, samochodow z kierowcami, jeszcze gorszymi w sniegu niz ja!!
Pierwszy atak serca, doznaje, jak bus dostawczy zaczyna jechac w poprzek, do tylu, prosto na mnie a ja nie mam gdzie uciec, bo za mna sznur aut!! Na szczesie sie zatrzymuje. Zatrzyuje i ruszyc nie daje rady, ja wrzucam 2ke i jakim cudem go objezdzam, nawet calkiem spokojnie, to kierowca busa na mnie trabi i puka sie po czole i rekoma wymachuje. Czytam ta mila gestykulacje "jakim prawem durna babo za kierownica mnie wyprzedzasz".
Ale za mna jeda inny, na nich juz nie trabi.
Pozniej troszke dalej, pan, ubrany w nowy dresik, z wzorzyscie przysztrzyzona broda w BMW wyjezdza prosto przedemnie, z drogi podpozadkowanej, i staje, kreci tym swoim tylnim napedem i stawia go bokiem, ja musze szybko odbijac i pomimo zawrotenj predkosci 20mil na godzine stawia i mnie bokiem. Serce w gardle!! Opanowuje samochod, jade dalej, patrze w lusterko a Corka zafascynowana mowi "baranu jeden". Lapie sie za brzuch i uspakajam Corke2 i przepraszam za nerwy moje. Takie sytuacje jeszcze 2x powtarzaja sie, raz mila pani przebrana za skrzynke na listy z odsniezonym autem tylko tyle co wycieraczkami zjezdza na moj pas, innym razem, pan w pizamie uznaje za dobry pomysl zatrzymac sie na srodku stromej gorki i cwiczyc ruszanie z reczego...
Po 3 ustawieniu mnie bokiem, z gory zjezdza simieciarka, zostawiajac ladnie odsniezone slady, nie zastanawiajca sie za duzo, wjezdzam na pas "pod prad" i jade tak poki nic nie nadjezdza z naprzeciwka, rozwijam nawet znow predkosc do 23mil na godzine. Za mna kilka aut robi to samo...
W koncu dojezdzam do domu. Podroz co normalnie zajmuje mi 5minut, dzis zajela 45minut.
Nie wjezdzam na podjazd, bo jest za stormy podjazd na ten nasz podjazd, auto zostaje przy glownej drodze a my z Corka smiejemy sie i cieszymy juz ze sniegu :)
Pora zdjac tutu z baletu, zalozyc spodnie na snieg i isc szalec w ogrodku!!!!
Postanownie, nie ruszam sie nigdzie w taka pogode i niech Maz sie smieje, ze jestem "niedzielnym kieorwca". W nosie to mam. Zdalam tu prawo jazdy, jestem angielskim kierowca, a tacy nie umieja jezdzic w sniegu!!! Oni wtedy zostaja w domu i delektuja sie cisza!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz