niedziela, 6 grudnia 2015

Swieta Pachna Piernikiem



Jesli nie wsciekam sie o make w szufladzie ze sztuccami (jak ona sie tam znalazla????!!!!), o wdeptane ciasto w podloge, o posypki cukrowe rozypane po calej jadalni (rozniesnione na caly dom), o czekalde wtarta w krzeslo.......to znaczy tylko jedno! W domu musi pachniec przyprawa piernikowa! Z radia musza leciec swiateczne piosenki a ja staram sie nie widziec tych wszystkich EEEEE na opakowaniach od kolorowych ozdobnikow do pierniczkow, bo to te wlasnie najbardziej swiecace, kolorwe i blyszczace wygladaja najnajnaj. Nic to, ze to pierwszy rok kiedy Corka1 rowna ilosc wlozyla do buziaka jak przykleila na pierniczki, mamy postep! 2 poprzednie lata, wiecej ladowalo w brzuszku :)
Ale to juz nasz mala tradycja, 6 grudnia, Mikolajki =pierniczki swiateczne:) w tym roku, Corka1 twardo dekorowala do ostatniego piernika, kazdym jednym sie zachwycjajac, pokazujac mi go z najwieksza duma. Corka2 krazyla pod stolem, prubujac nieporadnie lapac te posypki co spadly na ziemie i starac sie je wlozyc do buzki (tu sie sprawdza smok, smok zatykajacy buzke!).

W czesci Pierniczkow na cieplo robilam dziuki slomka do picia i zawisna one dumnie na naszej choince. Reszta bedzie skrzetnie chowana w puszce na ciastka, zeby choc kilka do swiat przerwalo :)

Mamy sprawdzony od lat przepis, sciagniety z YouTube, polecam!! Sa pyszne, puszyste i mieciutkie odrazu!
1 Kg maki
8 jaj (8 ziltek i 3 bialka)
1szklana cukru
400g miodu
3 lyzki czytego kakao (prawdziwego kako, nie czekolady do picia!)
200 ml kwasnej smietany
3 lyzeczki sody do pieczenia
4 lyzki przyprawy piernikowej
250g masla

Miod zagotowaccc z przyprawa piernikowa i rozpuscic w nim maslo, odstawic do ostygnieca.
Make przeiac z kakao i dobrze wymieszac
bialka ubic na sztywna piane, do piany po malutku dodawac cukier i zoltka
Delikatnie zmieszac make z jajakami, dodac rozpuszczony miod a na koniec smietane wymieszana z soda. Zamieszac.
Ciasto bedzie lekko plynne, nalezy je przykryc i odstawic do lodowki na conajmniej 24h. Stezeje i podsypywane maka bedzie nadawac sie do walkowania.
Rozwalkowywac na okolo 3 do 5mm, zeby pierniczki byly puszyte, wykrawac ulubione kszatlty, posmarowac boalkiem i piec w nagzany piekarnku do 180C okolo 10min.  (pierniczki rosna nie ukaldac zbyt blisko siebie!!)

Smacznego!!

środa, 21 października 2015

Ugotujmy! Zupka Dla Mlucha z Dyni Piżmowej

Polecam!! A jak dodać troche kolendry, curry i chilli, ciut soli, to cala rodzina sie naje!!!
Sezon jesiennych  Dań z Dyń

TU

Baby Food! Butternut squash soup. http://cookingberrymama.blogspot.com/2015/10/baby-food-butternut-squash-soup.html

Kiedy Córka Jeść Zaczyna

No wiec nadszedł ten czas, czas kiedy moje cycusiowe niemowle zmienia sie w bobasa, bobasa co zaczyna smakować świat.
Najnowsze badania WHO niemowleta do 6miesiaca zycia powinny byc karmione tylko i wylacznie mlekiem, najlepiej matki, ale nawet jak MM to i tak mlekiem. Pokarmy stale nalezy wprowadzac po 6 miesiącu, a do 12 miesiaca życia mleko moze nadal byc głównym źródłem pokarmu.
Z Corka1 czekalam do 4miesiaca, nie bylo wtedy takiej "nagonki " na 6mcy, ja sama bylam niecierpliwa i jak naszybciej chcialam przeskoczyc do kolejnego etapu, do tego Corka1 byla duza i silna dziewczynka i byla juz wg wytycznych gotowa na zaczecie jedzenia.
Z Corka2 czekalam do tych 6mcy, ona jest delikatniejsza, u niej jakos nie widzialam takiej potrzeby, do tego bardziej sie doedukowalam.
I tak nauczona starsza Córką chcialam zaczac od kleiku ryzowego na jej codziennym mleczku, pozniej dawac calkiem zmielone owoce, warzywa, zupki...Corka1 na kazda taka łyżeczkę az sie trzęsla, każdą jedną przyjmowala jak coś nalepszego na świecie,  posilki byly nagroda jakich mało.  I tu jakież mnie trafilo zdziwienie jak Corka2 okazala sie być.....hmmmm, wybredna! Nie chetnie buzke otwierala na pierwsze papki, wrecz ja odrzucało, czy to byl kleik, czy owoc czy warzywo. Myślę sobie nic na siłę!  Ale jakoś temat trzeba rozpracowac. Wzielam do ręki książkę i ulotki od HV na temat metody "Baby lead weaning " mowiecej o opuszczeniu etapu ciapek, paciek i łyżeczek. Wczytalam sie w temat i postanowilam, ze raz kozie śmierć.  W koncu Corka2 jak miala 6mcy to tez juz do rączki jedzenie dostawala. Moze tak wlasnie sie dzieje, jak sie pozniej wprowadza, dzieci chca juz konkretów a nie czegos o bliżej nie określonej konsystencji.
I za ta myślą idąc,  dalam banana kawalek rozgnieciony widelcem, była znana mi mina "bleeeee", wzielam tego samego banana do reki, kawalek dalam jej a reszte ja trzymalam tak zeby gryzla. Jakie bylo moje zdziwnie, z jak wielkim smakiem dziaselkami (nie ma jeszcze ząbków ) zeskrobywala i pieknie polykala lolejne kawalki banana. Następnego dnia dostała kalafior i slodkiego ziemniaka ugotowane na parze. Pozniej marchew i tak juz poszło!  Uwielbia to, je pieknie.....tzn....hmmm...wiem ze czesc zjada.  Wielu rodziców zadaje pytania " i sie nie krztusi??" Moji najbliżsi z niedowierzaniem podchodzili, ze przecież może sie udusić!  Nic bardziej mylnego,dziecko male ma naturnalny odruch wymiotny i jak cos zaczyna przeszkadzac to to zwroci. Sprawdzilam to juz na starszej Córce, tez wowczas wzbudzalam poruszenie, ze przecież ona jeszcze za mala zeby takie cale jeść.   Nigdy nie wolno zostawiac dziecka samego z jedzeniem, zawsze jestem obok,  zawsze w gotowości,  owszem ze starsza zdazalo się,  ze przez jej zachlannosc musialam wlozyc palec w gardło i pomóc ale żadko i jakos mnie to nie przerazilo nigdy. Mala jakos tak umie wymemlac wszystko twardymy dziaselkami,ze sama robi sobie papkę :)
Jedyny minus takiego jedzenia to, to ze dziecko o niesokordynowanych jeszcze ruchach je samo! O ile w domu nie przeszkadza mi to jak wyglada Corka2 i pokój i czesto ja takze po takim posiłku. A wyglada....artystycznie ;) o tyle poza domem nie za fajnie takie eksperymenty. Ciężko z obiadkiem szczególnie, bo owoce to jakos pół biedy, chyba bardziej smakuja i pilnuje zeby sie nie zmarnowały. Wiec tak czy siak postanowilam ja przekonac jakos do papek, zeby moc poza domem jej dac obiadek. Lubimy na cale dnie wybywac i tak jest wygodniej.
Staram sie tylko sama gotowac dzieciom. Sloiczki to dla alternatywa podbramkowa. Nie wierzę, ze to najlepsze co moza dziecku dać,  że sama nie dam rady zbalansowac posiłku dla takiego maluszka. Bzdura! Jak pojade do farm shop i wybiore piękne organiczne,  sezonowe warzywa i owoce,poczytam co ile zawiera to naprawde sama jestem w stanie duzo lepiej ugotowac dziecku. Do tego dochodza walory smakowe, bez soli i cukru oczywiscie ale odpowiednimi ziolami, odrobina masla, oliwy (nie tylko dla smaku, niektore witami rozpuszczaja sie wlasnie w tlusczu, wiec bez tluszczu organizm nie jest w stanie ich tak wchłonąć jak można) moza maluchowi wyczarować bajecze dania :)
Uwielbiam gotować dla Corek, wiem wtedy co tak naprawde i w jakiej ilosci jedzą.  Poszerzam im horyzonty smakowe i wprowadzam co raz nowe doznania. A sloiczki, poza tym ze sa naprawde podreczne, to jednak sa strasznie mdle, podobne w smaku  i konsystencji jeden do drugiego i zageszczane kleikami zapychajacymi żołądek i oklejajacymi zabki.
I udalo mi się za którymś  razem przekonac Corke2 do zupki, jedej drugiej  i tak poszło :)
Po malutku, po wolutku. Nadal woli BLW i jak najbardziej mamy zamiar się tego trzymać; jedak na przemian ze znaną od zawsze metoda zupek :).

Bede wrzucać co jakis czas przepisy na zupki, tak zebh dac wam jakieś pomysły :)

Tu wiecej o BLW:

http://www.babyledweaning.com/

 

wtorek, 20 października 2015

Kolczyki??????

Jakis czas temu kolezanka, z ktora dawno nie rozmawialam, zaczela chwalic urode moich Corek. Nie powiem, polechtalo to moje Ego Dumnej Mamy. Jednak zaraz po tym zadala pytanie, od ktorego az mnie scielo z tropu "Dlaczego Twoje Corki nie maja jeszcze przeklutych uszu?? Nie wiesz, ze teraz najlepiej?? Pozniej beda starsze, beda pamietac bol?? Czemu pozniej chesz je meczyc?? Czy nie lepiej jak teraz, malutkie?? Wygladalby jak krolewny :) ". Na szczescie pytanie zadane bylo przez droge elektroniczna, kolezanka nie zobaczyla mojej szczeki, ktora zbieralam z podlogi, nie zobaczyla jaka sie zrobialm czerwona, ze zlosci. Odpowiedzialam tylko, ze taka juz ze mnie wyrodna matka, ze wole aby dzieci cierpialy jak beda starsze.

Zaczelam drazyc temat, przegladac zdjecia coreczek znajomych na FB i zastanawiac sie czy to naprawde tylko ja jestem inna??
Dobre znajome znaja moje zdanie na ten temat, bardzo dobrze. Nie balam sie wyrazic swojej opinii na glos jak padal temat przeklucia uszu dziecku, niemowleciu. Nie boje sie tego napisac otwarcie tu i teraz i raz na zawsze zaknac ten temat z mojej strony.

NIE PRZEKLUJE USZU MOIM CORKOM W TYM WIEKU. Dlaczego??
A no dlatego:

1. Jest to NIEBEZPIECZNE, NIEZDROWE.
Dlaczego niezdrowe, a wiec kazdy, nawet najbardziej zloty kolczyk zawiera chociazby sladowe ilosci Niklu. Nikiel jest to metal wysoce uczulajacy, wprowadzenie go do otwarej rany u tak malego dziecka moze powodowac nieodracalne skutki alergiczne, nawet nie teraz a za 5 czy 10 lat. I to nie sa tylko alergie skorne, ale takze astmy, zapalenia blon sluzowych i inne. Wiecej o tym TU , JAK I TU , I TU , TU i tak wklejac bym mogla bez konca.
Dlaczego niebezpieczne. A no wezmy takiego niemowlaka, poznaje swiat, kreci sie na brzuszku, czolga sie, raczkuje...wchodzi wszedzie, najpiew glowka, macha zabawkami bez opamietania, przy buzce. A tu naprawde nie trudno jak cos sie zachaczy, zaplacze, zawiesi, maluszek pociagnie i tragednia gotowa.
A jak nie niemowle, to taki bobas, on znow odkrwya swoje cialo, szarpie za wloski, nos, palce i uszy! szarpnie, pociagnie i bach! kolczyk albo uszko moze naderwac/rozerwac albo wypiac sie, ucha nie naruszone, co za szczescie!! Naprawde?? A co bobas robi z tym co wyladowalo w raczce?? Wklada do buzki! Polylka......
Nie niemowle, nie bobas?? No to taki przedszkolak..... Wiec spadnie gumka z wlosow, w trakcie swietnej zawaby, zaplacze sie niteczka o kolczyk, maluch zrywa ta gumke, zeby mu poprawic i AAAAA nadrywa uszko. Nie?? no dobra, biega w przedszkolu, bawi sie w berka, kolezanka lapie, nie trafia w ramie, zachcza bluzka o kolczyk a nasza pociecha biegnie przeciez....ucho naderwane. Nie?? no dobra, kto ma 3 latke w domu, ten wie jakie to to prubuje byc samodzielne, moja np musi wszystko "SAMA!" ubierac sie, rozbierac sie tez. Tu wystarczy guziczek, sznureczek, zamek , wustajaca nitka i juz moze dojsc do tragedji!
I tak tez moglabym wyliczac bez konca.

2. To jest BOLESNE.
Robimy wszystko co w naszej mocy, zeby uchronic nasze pociechy przed calym zlem i bolem tego swiata, najlepiej i na tyle na ile ich wiek tego wymaga.
To dlaczego mam je na taki bol narazac?? Nie wmowi mi nikt, ze to nie boli! Mialam lat 17 jak moje uszy zostaly przebite, przez kosmetyczke, profesjonalnym sprzetem, a i tak bolalo. Nie tragicznie, ja bylam w pelni swiadoma tego i jakos mnie to nie ruszylo, wiedzialam co mnie czeka. A co ma powiedziec taki maluszek??? Jego kochajaca mama, nagle daje jego czesc ciala przebic, halas, bol i jeszcze mam nie dotykac, mam byc dzielna?? Dlaczego??
Ja osobiscie placze przy kazdym jednym szczepieniu moich corek, a wierze, ze jest to w imie ich dobra, a kolczyki po co?? Nie uchronia przed choroba! A bol przeciez sie porwnuje.
Pozniej dochodzi gojenie. Trzeba krecic kolczykiem, rana ruszac, przemywac woda utelniona, zeby sie nie babralo, zeby dochodzilo powietrze do RANY, zeby sie ladnie GOILO. Ja pamietam, ze nie moglam spac kilka nocy na boku, chociaz nic mi sie nie babralo. Jak ja mialaby to wyjasnic Corkom, ze dlaczego ich boli jak ida spac? Dlaczego nie beda mogly sobie znalesc pozycji?? Bo co??

3. Bo jest to tylko z PROZNOSCI rodzicow.
Bo po co kolczyk jest? Dla wygladu! A komu to sie podoba, czyje Ego i Proznosc lechce taki atrybut? Maluszka?? Nie, RODZICA. Dla mojej wlasniej proznosci mam narazac moje dziecko na bol, uszczerbek na zdrowiu?? Wiem nic z tych moze sie nie stac, ale ktos mi to zagwaranuje? Daje to jakas ochorne jak szczepienie, zastrzyki? Daje to cos poza wygladem? Nie!!!

Wiec zawsze jak widze mala dziewczynke z kolczykami i nie wazne czy to kilku miesieczne czy kilku  letnie dziecko, przed oczami mam wlasnie taki obraz.

Wiec bardzo prosze, nie wmawiac mi, ze to jest ok, ze to normalne, ze tak mozna. Ja ci jak sie nie zapytasz nie powiem, ze zle zrobilas, nie wtrace sie. Ale juz wiesz co pomysle.

Jak Corki beda chcialy miec kolczyki, jak beda starsze, na tyle zeby same zadbac o hygiene tego ucha, to prosze bardzo. Ale to bedzie ich swiadomy wybor, ja ich namawiac nie bede, a tym bardziej za nie decydowac.

środa, 16 września 2015

Nie Doceniam Prac Domowych!

Jak to?? Ja nie doceniam?? A jesli ja doceniam to inni moze tak?? Żachnęłam się i zarzuciłam niezrozumienie moich intencji w tekscie o tym, ze pora wrócić do pracy. A nawet udawadniałam,że nie prawda, że doceniam a chodziło mi o coś zupełnie innego.
Ale siedzi mi to w głowie, tak bardzo mi siedzi, że zaczelam rozmyślać. Zaczęłam analizować.
Przecierz jak sprzatam pół dnia, a w koncu usiądę w świeżo wysprzatanym, pachnacym i swiecacym się, duzym pokoju, ze świeżo zaparzoną, aromatyczna kawusia,to doceniam swoja prace jak cholera!....ale tylko te kilka sekund, tylko tę właśnie chwilę, a zaraz przychodzi myśl, ze straciłam pol dnia na sprzaraniu. Tak straciłam.  Że mogłam ten czas wykozystac inaczej! Nigdy nie myślę, ze stracilam pół dnia jak idę z Corkami na spacer do parku, jak siadam z ulubioną książką, jak spotykam sie z przyjaciółmi,czy nawet jak siadam do pracy. Ale jak sprzątam, to tak trace czas! Ze marnuje cenne chwile swojego życia, po to zeby miec poprane,poodkurzane, pozmywane, poukładane. Bo nie lubie jak jest balagan. Nie lubie jak jest brudno. Ale wykonywanie tych prac domowych, zawsze bedzie dla mnie utrata mojego czasu!
Dlatego tak chętnie dzielę się tymi obowiazkami z Mężem.  Dlatego uczę tych obowiązków Corki, no może narazie tylko tą starszą, ale ona juz wie gdzie jest miejsce jakich zabawek. Ze codziennie trzeba wieczorem poukładać na miejsce wszystko, że rano scielimy łóżka, ze kurtki mają swoje wieszaczki, ze buty mają swoją półkę i ze jak wchodzimy do domu to wycieramy nóżki, zeby nie nanieść piachu.
Wie jak wstawić zmywarkę (pod moim czujnym okiem) i pomaga wypakowac suszarkę. 
Nie mam wyrzutów sumienia, że moja 3letnia Corka1 ma swoje juz obowiązki, bo zgodnie z zasada "każdy to musi robić " ona także,  oczywiscie zgodnie ze swoim wiekiem.
I właśnie to "kazdy to musi" króluje. Każdy ma pranie,  kazdy ma naczynia do pozmywania, każdy ma podłogę do odlurzenia,każdy  z nas ma obiad do ugotowania, kazdy z nas ma to samo, w mniejszej lub wiekszej mierze do zrobienia, sa to prace niedoceniane.
Moje babcie, mama, macocha tez mialy i nie nazekaly. Pracowały w domu tak jak każdy inny a poza tym zawodowo. 
Wiec, Tak Nie Doceniam Prac Domowych. Nie jest to dla mnie nic nadzwyczajnego,  nic wielkiego, nic czym można sie szczycić, czym można budować swoje poczucie spełnienia. 
Jeśli komuś to zajmuje cala przestrzeń życiową, jeśli ktoś w tym znajduje spełnienie i nie uważa, ze to tracenie czasu, czasu który mozna bylo spedzic na czymś przyjemniejszym, bardziej wartosciowym dla mnie, co nie znaczy, ze dla tej osoby, to dobrze. Każdy ma wybór i każdego wybór należy,  a wrecz trzeba uszanować.  Kazdy inaczej sie spełnia,  każdy w czym innym znajdzie swoje powołanie.
Jednak dla mnie nigdy to nie bedzie nic tak wielkiego,tak pracochlonnego, zeby mnie zatrzymać przy robieniu tylko tego przez większość mojego życia.  Nigdy mi to nie wystarczy,zebym miala poczucie, ze robię coś co naprawde d
aje mi satysfakcje życiową. Bo kazdy Dom ma to samo do zrobienia.

A teraz dosc pisania! Obiad sam sie nie ugotuje!   ;)

Poranne smutki

Kiedy rano budzi nas placz Córki1, to puerwsza myśl "ooo....wrrrr......grrrrr...." i nagle przez łzy "ja chcę do was!". Mąż ze spokojem latarni morskiej po środku sztormu mówi "to chodz Słoneczko"  (PS jak on to robi?? Jak on na dzien dobry obudzony płaczem, ale nie płaczem żalu a płaczem  "maruda jestem", umie zachować stoicki spokój, opanowanie i kojący głos????). A co na to nasza Corka1? "Buuuuuuuuu, ja chce do was, buuuuuuu" nie słyszy nas, nie chce słyszeć. Płacz trwa i trwa, az Mąż sie ugnina i idzie po nią.  Bo przecierz trzeba ja przynieść,  bo 3letnie nóżki po całej nocy spania sa przemeczone i nie dadza rady przyjść same. Jak przyjdzie, wtula sie lodowatymi stopkami we mnie a słodką główką w Męża i tak błogo prubuje zasnąć.  Ale ale, Męża budzik dzwoni i tu pojawia się płacz "rozczarowanie, rozgoroczyenie i złość ".
"Nie idź do pracy!!!" Ona krzyczy a ja wturuje w duchu. Odrywanie Corki1 z Męża,  utulanie, płacz....budzi to Corke2, ona na szczęście usmiech pt "o już dzień" .
I ten żal poranny, "Czemu tatuś idzie? Słyszę go, robi śniadanko" i płacz i żal i łzy i rozgoryczenie, aż drzwi się nie zamkną .
Jedna myśl moja "i co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem?"
I tylko błaganie, takie wewnętrzne, zeby to nie był ten dzień rozpoczęty lewa nogą. I tak dwie rozcarowane porankiem leżymy w łóżku, wtulone w siebie, usmiechnieta 3my obok,  nie wie o co chodzi, jej jest dobrze, mama jest, siostra jest, slonko świeci, brzuszek pełen wiec jest super....tak super....tak super....ze sie jeszcze zdrzemnę.
Dziś będzie dzień lenia. Dzis dla porawy chumoru nie bedziemy sie spieszyć, bedziemy sie tulic i bedziemy po wolutku zyc....
Na szczescie jest dzis balet, Corka1 w podskokach pokazuje juz co bedzie tańczyć, ja uśmiecham sie na myśl o kawie wypitej w ciszy. A pozniej może park?? Tak zeby po wolutku, po malutku odbudować źle zaczęty dzień!  A po obiedzie beda dzis lody!!!! Nie mala porcja, a duża z sosem czekoladowym! Tak to jest plan! Wstajemy!!

środa, 9 września 2015

Pracujaca Mama

Zaslyszane:
"takie male dziecko to musi byc tylko przy matce"
Pomyslane
"takie male dziecko ma tez ojca ukochanego"
Zaslyszane:
"do przedszkola, toz to stress tylko niepotrzebny"
Pomyslane
"ale super kontakt z rowiesnikami i dzien pelen tylko zabawy"
Zaslyszane:
"Po co do pracy, Twoj maz dosc zarabia"
Pomyslane:
"a to znaczy, ze ja nie moge?"

Kocham Corki, obie, kazda z osobna, naraz i po koleji.
Jednak moje cialo nie funkcjonuje  odpowiednio jesli spedzam 24/7 tylko i wylacznie w trybie"mama" przez dluzszy czas. Moje cialo i umysl zaczynaja sie buntowac. Zaczynaja wypadac wlosy, lamac sie paznokcie, zaczyna zanikac pokarm -to cialo krzyczy. Zaczynam tracic cierpliwosc o byle krnabrnosc Corki1, o dluzszy krzyk Corki2. Zaczynam plakac z powodu kolejnej sterty prania, z powodu braku pomslu na obiad. Zaczynam przekladac sprzatanie domu nad spacer z Corkami - tu sie buntuje umysl.

Co to dla mnie oznacza?? A no ni mniej ni wiecej. Wracam Do Pracy.

Zaslyszane
"po co?"
Pomyslane
"DLA SIEBIE, dla Corek, DLA SIEBIE, dla meza, DLA SIEBIE"

Kiedys padlo pytanie "Co moze robic mama, ktora chce byc z dziecmi a zarazem pracowac?"
A wiec mozliwosci jest masa!!!

Najpierw usiadz i pomysl, co lubie robic? Co mnie uszczesliwia? W czym jestem dobra? Co mi latwo przychodzi? A pozniej dzialaj!
Pomysl 1:
kocham dzieci, zajmowac sie nimi, bawnic, nianczyc.....
Rozwiazanie:
wujek google "become a childminder" https://www.gov.uk/register-childminder-childcare-provider/overview i wsystko jasne, process trwa od 12tygodni do 25tygodni, zalezy od wieku dzieci jakimi chcemy sie opiekowac, w linku wszystko wyjasnione.
Ale to nie dla mnie, kocham dzieci, ale cierpliwosci zyciowej ledwo wystarcza mi na moje ;)
Pomysl 2:
robie tysiace zdjec, szyje dla dzieci/siebie, maluje pieknie. Znajomi lubia kozystac z owocow mojej pracy.
Rozwiazanie:
jak znajomi lubia hmmm, a znajomi znajomych moze tez polubia, i ich znajomi.....zaloz stronke, wrzuc zjecia na instagram, zobacz czy sie obcym znajomym spodoba.....jak kochasz to co robisz, to sie uda!!
To tez nie dla mnie, artystycznie to ja mam dusze stwozona do podziwiania a nie tworzenia.
Pomysl 3:
lubie gadac, lubie kontakty ludzkie, lubie spotykac sie z ludzmi, ale nie chce za duzo sie angazwoac
Rozwiazanie:
kazda kolezanka uzywa kosmetyki, Avon, Tiande, Oriflame itp itd
Nie dla mnie, mam swoje konsultantki, za duza bym byla konkurencja ;)
Pomysl 4:
uwielbiam dbac o siebie, umiem pieknie pomalowac paznokcie, ulozyc wlosy, dobrac make up.
Rozwiazanie:
jak nie mam uprawnien profesjonanych, to w kazdym lokalnym collegu kursow jest jak mrowek, wieczorowe, dzienne, z opieka dla dziecka...trosze poszukac. A pozniej, ile to z nas nie ma czasu/mozliwosci wyjscia z domu z dziecmi....zawsze znajda sie chetne zebys to ty do nich jezdzila.
Znow nie dla mnie....nie umiem powyzszych, to ja takich pan potrzebuje!!
Pomysl 5:
Kocham gotowac, piec, wszystkim smakuje
Rozwiazanie:
mozna by gotowac/piec dla innych, z domu, dla tych co jednak wola prace nie z domu, a czasem gosci maja badz ochote na domowe pierogi
Nie dla mnie, bo raz wyjdze a raz nie i bym rozstroju nerwowego dostala.
Pomysl 6:
Jestem obrotna, lubie konakt z ludzmi, nie boje sie rozmawiac z obcymi, umiem przekonac do siebie, chce sie zaangazowac, jestem dobra w logicznym mysleniu
Rozwiazanie:
ile ludzi potrzebuje pomocy w dobraniu odpowiedniego zabezpieczenia finansowego dla calej rodziny? Cala masa!! wchodzimy w wojka google "how to become financial advisor" i szukamy....i uczymy sie i zaczynamy.
Tak to cos dla mnie...

Mialam szczescie, znalam dobrych ludzi co mi pomogi. Pomogli znalezc rozwiazanie, prace. Takich co dali szanse i uwierzyli w moje mozliwosci,

Jedno co trzeba pamietac, cos co jest najwazniejsze. To nigdy nie bedzie praca od do. To bedzie szukanie czasu, to bedzie zmeczenie, to bedzie siedzenie po nocy, to bedzie "mama musi teraz 20 min popracowac". To bedzie potrzeba cholernej dawki samodyscypliny! Trzeba bedzie sie kopnac w tylek, ze nie ulubiony serial czy ksiazka a poswiecic swoj czas, wolny, ten bez dzieci, ten taki wylapany z prozni codziennosci. Trzeba pamietac, ze to nie bedzie codziennie, ze to nie bedzie latwo, ze to nie bedzie to samo co "nornalna" praca. To nie jest dla kazdego, to nie kazdemu bedzie sluzyc. Ze zawsze taka praca to bedzie dodatek do bycia "mama", ze to bycie mama bedzie nr1. Ze jednak kolega kolezanka po fachu ze starszym dzieckiem/bez dziecka osiagnie wiecej, a ja nie. Trzeba umiec sobie powiedziec "to ok, tak narazie wystarcza i dla mnie przyjdzie pora na kariere".
Ale warto!!
Dla tego widoku wszystkich "pierwszych" chwil Corek. Dla tego wyjscia z domu, zeby zachowac sama siebie.


Warto miec swoj wklad w ognisko domowe, nie tylko przez pranie i sprzatanie. Po co? Po to zeby nie oszalec. Bo ja nie tylko jestem Mama. Jestem tez Kobieta!

Wiec moj urlop macierzynski chyli sie ku koncowi, bo juz tryb "Mama" zaczyna sie przegrzewac i potrzeba mu troszke przerwy ;)

piątek, 28 sierpnia 2015

Hand Made

Jak wiadomo, nie od dzis, uwilbiam Truskawki!! Jeść, wąchać, oglądać.  Jak widzę coś truskawkowego to zapala mi sie lampka "must have". To taki dziwny przycisk w mojej głowie, powodujacy nagła potrzebę czegoś. 5minut wcześniej nie mialam nawet w dalekich planach posiadania danej rzeczy a tu nagle DING i zapala sie to "must have". Dzieje sie tak w różnych przypadkach, ale najczęściej jak widze coś Truskawkowego.
Nie ukrywam także, iż sama wypatruje takowych truskawkowych worków. 

Jednak nie zawsze znajde to czego szukam.

I tu z pomocą przychodzi produkt robiony ręcznie!

Nie tylko moge sobie wybrac kolor, material, wzór ale mam tez zapewnioną jakość, precyzję i unikalność!

Uwielbiam dla dziewczynek zamawiać takie produkty. A to sukienka dla Corki1 i spodenki z opaska dla Corki2 uszyte z takiego samego materialu.
A to posciel, piekna w niestandardowym rozmiarze dla Córki1
A to spiworek do wózka dla Corki2 z dodatkami.
A to mata na trawkę nieprzemaklana.

Piękne, niepowtarzalne!

Az zasmakowalam w pomyśle "sama moglabym poszyc". Kupilam sobie maszynę i jak sie ogarnę to zaczne wdrazac moj zamysł w czyn.

A narazie polecam piekne gazety dla dziecka szyte przez:

https://m.facebook.com/majkolowe

Ubarnka byly szyte na zamowienie przez przyjaciółkę kuzynki z niemiec, wiec tego nie dam rady polecic. Ale jak znajdziecie gdzieś w "internetach" kogoś z takim talentem to warto! I bardzo proszę o dziele sie takimi info ze mną!!!!!!!





Duzo Nowego

Cisza przed burza....ohhh jak czesto to "słychać " jak mamy 3latke w domu.
"Mamo mamo patrz ja też paintinguje" woła malujac po świeżo skonczonym pokoju siostry zielona farba na bialych wykończeniach.
"Mamo to sa moje srubeki, muszę skręcić coś " i poleciała z garscią pełna śrubek, a ze pamięć 3latki dobra ale krótka, to trzeba bylo nabyc nowe do przykrecenia kontaktów.
"Mamo daj ja podłogę umyje" zawolala z zachwytem łapiac za mop i wylewajac zawartość wiadra na świeżo wymyty korytarz.
"Tatus ja tez będę rywać taśmę od painingowania" krzyknela z zapałem  zrywajac przy tym pokazne polacie farby :)
A co na to Corka2??
Teraz włączamy wyobraźnię, zamykamy oczy i wizualizujemy:
Duzy pokuj, skladowisko wszystkiego co jest przywożone partiami ze "starego" domu, ja nie nadążam rozkładać tego, wydzieliłam miejscie na środku na mate edukacyja. Tak zeby Corka2 sie rozprostowala, żeby zrobić miejsce na jej dżunglę. Kładę dziecie 4 miesięczne, nie przemieszcajace sie jeszcze po środku a sama chwytam pudło z "rzeczy do łazenki" i lecę je zanieść tam gdzie jego przeznaczenie. Jakie moje zdziwienie jak wracam i nie widze dziecka w dżungli.  Serce podskakuje mi do gardła, drzwi nie zakluczone, ktoś ja porwał. Najgorsze myśli kołaczą sie po głowie.......ale robie krok dalej.....i jest! Wylania sie z wielkim uśmiechem mówiącym "mamo patrz umiem sie już turlac! Bo te brudne pudla sa takie ciekawe,musialam posmakować "

Szkoda, ze doba za krótka!  Nadal nie zlokalizowalam ladowarki do laptopa,tzn gdzieś ja widziałam, jak pudła rozpakowywalam, ale gdzie ja odłożyłam? Zapewne na "swoje miejsce",tylko go jeszcze nie znalalzlam.
Tak samo jak obcinaczki do paznokci dziewczynek, drugi telefon domowy z baza i wiele innych rzeczy co sa na swoim miejscu i tylko ja nie wiem gdzie ono jest!

Ale jesteśmy na swoim!  Tu trzeba domalowac, tam przykrecic, tu poprawic, zdjecia powieści. Ale to juz kosmetyka!!

Przeżyliśmy wszyscy! Przeprowadzka i równo z nia remont jednej z lazienek i jadalni.

Przeżyliśmy i sie już cieszymy tylko!

niedziela, 12 lipca 2015

Dziecko W Podrozy, Auto

1. "po co fotelik, jade tylko blisko do sklepu"
2. "dziecku nie wygodnie w tych pasach"
3. "zawsze jezdze ostroznie"
4. "moi rodzice nie mieli dla mnie takich bajerow, a tez jezdzilismy i zyje"
5. "na kolanach u mamy wygodniej"
6. "ale ono tak placze jak tylko zapinam"
7. "nie bede sie zatrzymywac co chwile zeby zapiac, i tak sie wypnie zaraz"
8. "takie foteliki za duzo kosztuja, nie stac mnie"
9. "w trasie wygodniej jak sie rozlozy na kanapie/podlodze"
10. "juz jest chyba za duzy na takie wymysly jak fotelik, obciachu dziecku robic nie bede"

To moje top 10 argumenty....przestalam odpowiadac, dyskutowac, jak walka z wiatrakami.
Corki ZAWSZE jezdza zapiete, ZAWSZE w foteliku. Fotelik dobierany do wieku, wzrostu i wagi. Nie umieja sie wypiac z pasow, pasy sprawdzane, foteiki dobierane nalepsze na jakie nas stac, mocowanie fotelikow sprawdzane czesto czy sie nie poluzowaly (jak byly monotowane pasami), czy nie wypiely (jesli sa montowane do bazy izofix). Nie znaja mozliwosci podrozowania inaczej i tak zostanie.

Ale bezpieczenstwo bepieczestwem, a co zrobic zeby nie osiwiec w samochodzie, jak przychodzi nam kilka (kilkanascie) godzin podrozy z Corkami.

Ostatni wypad na poludnie Anglii pokazal nam dziwna rozbieznosc miedzy Corkmi. Corka1 rano ma pelno energii zyciowej, wysiedziec w aucie do polunia nie umie, co chwile chce siusiu, jesc, bawic sie, rozprostowac nozki, potulic sie, boli ja nozka, pupcia, raczka, glowka, paluszek....wszystko po koleji albo i naraz, jesli podroz trwa ponad godzine, a odbywa sie do poludnia. Gdzie Corka2 w tym czasie spi, spi, spi i jeszcze raz spi :)
Natomiast wieczorem, Corka 1 spi, spi, spi i jeszcze raz spi. Za to Corka2, hmmmmm jesc, tulic, na raczki, polozyc sie, usiasc, pobawic, siusiu (albo wiecej)...hmmm wiec nie latwe zadanie przed nami. Podroz do Polski, podroz samochodem, 2 tysiace kilometrow, 24 godziny ciaglej jazdy.

Fakt zatrzymyjemy sie w polowie drogi u kuzynki na kilka dni, ale nadal to ponad 12h do polowy drogi.
Wybieramy podroz noca, mamy nadzieje, ze beda Corki spaly. Ale nie ma pewnosci. Planujemy przystanki tak czesto jak trzeba bedzie, planujemy podroz przez kanal La Manche promem, zeby rozprostowac nogi, zeby sie odprezyc, zeby Corka1 sie pobawila, Corka2 polezala chwile na plasko, spokojnie zjadla i poogladala swiat z innej pozycji. 
Planujemy wziac tablet z bajkami, zaglowek do malej glowki zeby wygodnie sie oparla, zabawki, ulubiona muzyke, ulubione przekaski.
Nie zapominamy o ubrankach na przebranie, o nocniczku podroznym (warunki higieniczne w toaletach przy autostradach nie zawsze sa zadowalajace!!), o woreczkach jakby ktos sie gorzej poczul, o drobnych, o ulubionych maskotkach, kocykach.

A jak bedzie, co bedzie, jak damy rade, co sie przydalo, co bylo zbedne, a czego zabraklo, dam znac po powrocie. A moze wy macie jakies podpowiedzi??





wtorek, 7 lipca 2015

Czas Dla Mamy

5.30 rano....obudzil mnie placz Corki1. Maz juz wstal, musial wczesniej wyjsc do pracy. To wolam ma latorosl "chodz do nas do lozka, co sie stalo??", odpowiedz "nie moge wstawac i isc, bo jestem malukna <malutka, w jej slowniku>". To pol przytomna zwleklam sie z lozka i dzwignelam moje 18.5kg szczescia, przytargalam do mnie. Dobrze, ze ja nie z tych drobnych i szczuplutkich, inaczej 18.5kg szczescia musialby jednak samo przydreptac. I takim oto sposobem, od placzu zaczelysmy dzien. Zaraz po tym obudzila sie Corka2, umierajac z glodu. Corka1 pretensje, ze siostra ja budzi, a ona "u nas <tak nazywa lozko rodzicow>", jeszcze chce dospac, bo slonko nie do konca sie obudzilo i znow placz.
W koncu, udalo nam sie dodrzemac  w 3ke do 8 rano.
Ale to nie byl dobry dzien dla Corek, Jak nie jedna to druga caly dzien wisialy mi na rekach, nawet jak przyszla do Corki1 kolezanka sie bawic, to byl jeden wielki placz.....o to, ze rusza jej krolewny, o to, ze rsza jej zabawki, o to ze nie rusza jej krolewny, o to, ze nie rusza jej zabawek. Pogoda nas nie rozpieszczala, wiec nawet do ukochanego parku pojsc sie nie dalo. Dla chwili ciszy pozwolilam na drzemke Corce1 po 15. Po godzinie pozalowalam tej decyzji, ze zdwojona sila!! placz, lament, szal, ze mama budzi slychac bylo na pewno kilka przecznic dalej....

Maz wrocil wczesnie dzis, na szczescie, bo mi rece odpadaly i mazylam o siusiu w samotnosci.

I tak siedzac i przedluzajac to siusiu, dla chwili samotnosci, uswiadomilam sobie cos co nie wprawilo mnie w za dobre samopoczucie.
Od kiedy urodzila sie Corka1 nigdzie sama, poza praca z domu nie wyszlam!!

Nie bylam bez Corki na kawie z kolezanka, nie bylam bez Meza na drinku, w kinie, na kolacji....

Zawsze jak nie z Mezem, to z Corkami, najczesciej razem...i to nie dlatego, ze nie bylo okazji, ze nie mam z kim. Dlatego, ze.....w sumie nie wiem!!!

Moze raz bylam sama u fryzjera, kilka razy na zakupach szybkich.

Chyba jestem od nich uzalezniona. Kazda jedna chwile i przestrzen zyciowa wypelniaja mi Oni.

Stwierdzilam, ze to nie do konca zdrowe, zdrowe dla mojego zdowia psychicznego, Ze powinnam sie odprezyc. Ze tego mi wlasnie brakuje!!
Kazda mama raz na jakis czas, dla wlasnego zdrwia umyslowego powinna wyjsc z domu, nie do pracy, nie po przyslowiowe bulki, ale sie rozerwac. Tak jak lubi! I to, ze ja lubie wychodzic z Mezem, lubie wychodzic z Corkami. Musze na nowo polubic troche bycie bez nich, dla siebie.

I tak wolam do wszystkch Mamus, w kazdym wieku i na kazdym etapie rodzicielstwa. Nie zapominajcie o sobie, O tym, ze czas spedzony osobno, na pewno pozwoli jeszcze bardziej cieszyc sie tym czasem razem,! Pozwoli, nam docenic bardziej sama siebie i chwile spedzone z rodzina. Da nam szanse na doladowanie akumulatorow, zeby w takie dni jak dzis byl u mnie, nie musiec marzyc o chwili samotnosci, chociazby w WC! Na pewno warto!

Ja tez to kiedys zrobie....kiedys....jak tylko ssak, bedzie mniej do mnie przyssany.....Obym wtedy o tym nie zapomniala!! Chodz nie sadze, bo znow obudzi mnie placz Corki i dzien bedzie na rekach, wtedy sobie przypomne!!

Wiem, ze juz lipec, ale dopisuje na moja liste postanowien noworocznych! Wyjsc z domu, dla siebie, bez Meza, bez Corek!! Byc troche samolubna!
Obym dotrzymala tego postanowienia!

czwartek, 2 lipca 2015

3, To Juz 3 Latka Za Namii!!

Czas szybko mija, nawet nie wiem kiedy!! Dzis Corka2 konczy juz 3 miesiace, a tydzien temu Corka1 skonczyla 3 lata!!

Zastanawiajac sie nad prezentem na 3 urodziny Corki1, mialam nie lada zagwostke. Zabawek ma az naddto, ubrania w tym wieku jeszcze nie ciesza....co zrobic. Kolejna lala, dostanie ich kilka od kolezanek na urodzinki.
Rok temu zamowilismy Corce Zamek dmuchany, byla frajda na calego!! Wyskala sie z kolezanakami za wszyskie czasy.
W tym roku pora bylo na cos, co mam nadzieje zapamieta.
Zamilowanie do roller coaster, karuzel i tego typu atrakcji wyssala z razem z moim mlekiem. Wiec zapalila sie lampka jak w kreskowce, trzeba ta milosc do adrenaliny wykorzystac jakos....Znajoma polecila nam Peppa Pig World. Kawal drogi od nas, poniewaz Paulton Park, w ktorym znajduje sie Peppa Pig World jest az w Southampton, czyli 5 godzin jazdy samochodem od nas. Jednak po przeanalizwoaniu pomyslow na prezenty, receznji okolicznych parkow, co maja duzo do zaoferowania dla maluchow, wybor byl jeden. Jedziemy!!!

I pojechalismy, na dwa dni, bo na jeden od nas za daleko.Wszystko zamawiane w przystepnej cenie bezposrednio przez strone parku rozrywki.  A teraz mowie wszem i wobec WARTO !!! Zajec spokojnie na dwa dni!!!
Wiekszosc atrakcji jest dla dzieci powyzej 90cm wzrostu, wiec przecietny 3 latek moze kozystac z czego mu sie zamarzy.

Od odwiedzenia domku Peppy:
 
 
 
Przez loty balonem  czy helikopterem Miss Rabbit:
 

 
 
 
Przejazdzki na Dinozaurze czy traktorze Dziadka Peppy:
 




Jak rowniez cos dla odwaznych, wielkie zjezdzalnie wodne i rollers coaster dla maluchow:

 
 
 
Jak i wiele innych atrakcji, nie nudzil sie nikt!!

 
 
Jednyny minus, jedzenie jakie mozna kupic na miejscu, jest bardzo watpliwej jakosci, wiec radze zaopatrzyc sie w swoje owoce i przekaski. 


Polecam, polecam, polecam!!!

A Corka1 mam nadzieje, nie zapomni tych urodzinek!!


 
 
 https://paultonspark.co.uk/
 


 

 

 

 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Zatrzymac Chwile....Zdjecia

Poniedzialek rano, Corka1 w przedszkolu, Corka2 drzemie, popoludnie zapowiada sie dosc pracowicie, kilka spraw do pozalatwiania. Pogoda nie rozpieszcza dzis wcale. Pada, wieje, zimno, szaro i ponuro. Zrobilam ciepla kawe i postanowilam w koncu poopisywac zdjecia w albumach....tyle slonecznych, kolorowych wpomnien, wiedzialam, ze mi umila taki ciemne przedpoludnie.

Wspomnienia jakie przychodza z kazdym zdjeciem sa bezcenne. Uwilbiam te zdjecia, nie koniecznie perfekcyjne, zrobione telefonem, bo on zawsze pod reka, czasem rozmazane, bo robione w smiechu, z masa pozytywnych emocji. Czyli to co zatrzymalo chwile, chwile z naszego zycia. Jedno spojzenie i zatracam sie w chwili, przezywam ja raz jeszcze, przypominaja sie mi zapachy z tego momentu, odglosy, siegam do zakamarkow pamieci i rozpywam sie w blogosci tych wspomnien.

Codziennie robie Corka mase zdjec, pod koniec dnia czesto wykasowuje polowe, bo sie powtarzaja, bo sa tak rozmazane, ze nic nie widac, ale pozwalaja mi przezyc ten nasz dzien raz jeszcze.
Nie mam zanego profesjonalnego aparatu, choc Maz od dawna napomina, ze pora juz kupic jakis lepszy. Jednak z mojej reki zapewne nadal beda krolowac te zdjecia robione telefonem, te zatrzymane chwile, skradzione sekundy.

Jednak czasem warto zeby ktos nam zrobil zdjecia, ujac profesjonalnym okiem nasze chwile. Trzeba bardzo ostroznie dobierac osoby, ktore maja robic zdjecia naszym dzieciom! Sama jak robie zdjecia sa to spontanicznie lapane momenty, natomiast takie sesje zdjeciowe poza tym, ze sa wspaniala piekna pamiatka, moga byc meczace dla dzieci. Nie waznie w jakim wieku jest dziecko, czy to noworodek czy kilkulatek. Bycie w jedym miejscu, ustawianie, przebieranie, moze byc meczace. Dlatego bardzo wazny jest wybor odpowiedniego fotografa!

Musimy pamietac, ze fotograf musi miec doswdczenie w pracy z dziecmi, najlepiej jak sam ma dzieci i rozumie, ze maly czlowiek, to czlowiek! Ze swoimi potrzebami, ze swoim chrakterem, ze ma prawo do gorszego dnia, do znuzenia, zmeczenia, Ma prawo byc spragniony, nie miec na cos ochoty. Fotograf musi byc troche jak psycholog, wiedziec jak podejsc do dziecka kilkuletniego, jak zrobic to tak, zeby maluch sam chcial pozowac i sie przebierac, zeby byla to super zabawa dla niego. Musi wiedziec jak podejsc do niemowlaczka, jak dotknac, zlapac, ulozyc zeby dziecko bylo przede wsztstkim bezpieczne, zeby bylo mu wygodnie i nie zaklucac za bardzo jego rytmu. Sesje powinny odbywac sie w spokojnej atmosferze, z przerwami na odpoczynek, zlapanie oddechu. Przewa dla kilkulatka na zabawe, dla niemowlaczka na zjedzenie na spokojnie, potulenie sie do rodzica.
Dlatego jesli nie znamy osobiscie fotografa, to trzeba wybrac tekiego co ma jak nalepsze opinie, najlepiej jak ktos nam go poleci. Jesli w jakimkowiek momencie sesji stweirdzimy ze narazone jest bezpieczenstwo naszego dziecka, odrazu sie spakowac i wyjsc!! Wszystkie te zdjecia w magazynach czy internecine, robione niemowlaczkom "na siedzaco", z podparta samodzielnie glowka, na jakis przemiotach z ktorych maluch smaodzielnie z latwoscia moze spasc, sa to zjecia kompozytowe!!! Skladanki z dwoch lub trzech zdjec! A przynajmniej tak powinno byc!

W UK warto sie upewnic, ze fotograf dzieciecy nalezy do Baby and Newborn Photography Association http://www.banpas.co.uk/ , daje nam to wzgledne poczucie bezpieczenstwa o zdrowie maluszka.

My mamy takie szczescie, ze znamy przemila i utalentowna pania fotograf. Na sesji bylismy dwa razy, raz pod koniec ciazy, uwiecznic oczekiwanie na Corke2, drugi raz tuz po nardzinach Corki2.
Corka1 nie nalezy do dzieci co maja cierpliwosc, co lubia pozowac, siedziec w jednym miejscu i sie usmiechac....a nasza fotograf zrobila cala mase przepieknych zdjec!! Miala glowe plena pomyslow, a to banki mydlane, a to malownie farbkami, a to skrzydelka wrozki, spudniczka z falbankami, fotel bujany i wiele innych. Corka1nie zdazyla sie nudzic, nie czula sie pod presja, wszytsko byla ciagle z wielkim usmiechem na twarzy. I pomimo iz nie byla wcale latwa modelka, to ma same pozytywne wposmnienia.
Corka2 modelka byla wzorowa, spala ;) ja czuwalam caly czas obok, a pani fotograf z wielka czuloscia i delikatnoscia przygotowywala malutka modelke do kolejnych zdjec.

Na dowod tego iz atmosfera byla cudowna, Corka1 ciagle pyta kiedy znow pojedziemy do "smiesznej cioci". -kochanie a kto to Smieszna Ciocia??, - to ta ciocia do ktorej sie tak daleko jedzie, ona ciegle sie do mnie usmiecha, ma pelno sukienek z ballerina(z falbankami) i robi mi piekne zdjecia-. Nasza fotograf Corka1 widziala tylko podczas sesji 2x a ciagle ja wspomina.

My natomiast mamy uwiecznione nasze piekne chwile oczekiwania na Corke2 i pierwszych chwil z nia!

Takze polecam z calego serca "Zatrzymujcie Chwile" !!!! czy to samemu, czy profesjolanie, nie istotne! Wazne zeby miec te chwile uwiecznione, zlapane, zeby moc do nich wracac i sie na nowo nimi cieszyc!!!!

Tu nasza pani fotograf, moge z calym sercem polecic : https://www.facebook.com/IwonaUrtnowskaPhotography?fref=ts

czwartek, 18 czerwca 2015

W Domu z Mama

Jestem w tak fortunnej sytuacji zawodowej, ze nie mam potrzeby zeby Corka chodzila do przedszkola. Bardzo mnie to cieszy, bo ja sie spelniam zawodowo a Corka nie jest wychowywana przez panie w przedszkolu a przez rodzicow.
Jednak wspomnienia z przedszkola zarowno moje i Meza, wpomnienia pierwszych przyjazni, wystepow, bali przebierancow, zabawy i nauki z rowiesnikami zadecydowaly, ze do przedszkola tez pojdzie.
Corka1 poszla do przedszkola jak skonczyla 14miesiecy, na jeden dzien w tygodniu. Od pierwszych chwil pokochala to miejsce, juz od pierwszego spotkania z grupa, 3godziny na ktore idzie sie z rodzicem, pobiegla do dzieci zostawiajac mnie sama, nie wiedzialam co ze soba mam zrobic. To nas tylko utwierdzilo w przekonaniu, ze to byla dobra decyzja. Do dzis chodzi 1 dzien w tygodniu i kazdy ten dzien uwielbia. Wraca wymazna farbami, blotem, z glowa plena wrazen, nowych piosenek i rymowanek.
Corka2 tez ma pojsc do przedszkola w podobnym wieku. Mam nadzieje, ze zaadaptuje sie podobnie :)

Jednak w dzisiejszych czasach, gdzie dzieci coraz mniej sie ruszaja, gdzie glowna atrakcja jest TV i komputer, nie chcialam, zeby nasze Corki sie tak wychowywaly. Owszem nasza 3latka oglada bajki, ma wyznaczone przezemnie ile i co moze ogladac. Ma kontakt z tabletem i telefonem, czasem pod naszym okiem dostaje te gadzety.
Jednak nie chcialam, zeby myslala, ze to jednya prawdziwa rozrywka. Chce zeby Corka miala pasje, zeby sie rozwiala ruchowo, zeby miala wiekszy zorganizwany kontakt z rowiesnikami, a jednak nadal zeby moga duzo czasu spedzac z nami.
Staram sie spedzac jak najwiecej czasu na dworzu, jak nie mam czasu przez prace na spacery, a pogoda sloneczna, to mamy zawsze ogrodek. Jak pogoda nie rozpieszcza, to jedziemy do krytych placow zabaw...jednak to wszystko zaczelo byc monotonne. Corka dorsatala i potrzebowala wiecej bodzcow, szukalam i szukalam, gdyz chce zeby zlapala tego "bakcyla", ze zajecia dodatkowe to wspaniala rozrywka i ze warto miec pasje. I znalazlam!!
Zaczelysmy chodzic na BabyBallet!! Spelnilo to moje oczekiwania az naddto!! Corka raz w tygodniu spotyka sie z rowiesnikami, uczy sie poprzez zabawe nowych posenek, troche dyscypliny, duzo tanca i zabawy, smiechu i wyglopow. Do tego jest poczucie obowiazku, trzeba wstac w srode rano, poniewaz sa zajecia.
Zajecia sa bardzo przystepne cenowo, dopasowane do wieku dziecka.
Zajecia sa juz od 6miesiaca zycia, dla maluszkow, kalskanie, ruszanie sie, smiech i zabawa z opiekunem pod czujnym okiem nauczycielki w rytm dzieciecych piosenek.
Po 18miesiacu do 3 lat, dzieci nadal z opiekunm ale juz bardziej samodzielnie z nauczycielem tancza, skacza, galopuja, staja na palcach i robia pierwsze piruety.
Okolo 3 roku zycia, zaczyna sie wieksza samodzielnosc, do sali idzie sie bez mamy, sa zajecia ze stepowania, jak i zabawa z muzyka.
I tak co roku, coraz to nowsze zajecia, coraz wiecej samodzielnosci.
Wszystko bez przymusu, bez lez i placzu, bez nakazywania czegokowiek dziecku, z welkim usmiechem w rytm muzyki :)

Polecam z calego serca szkole do ktorej my chodzimy, narazie tylko z Corka1, Corka2 zaczyna swoje od pazdziernika dopiero ale juz teraz z zacieciem obserwuje starsza siostre :), zajecia na terenie calego UK:

https://www.babyballet.co.uk/

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gadula W Domu

Jestem gadula. Przyznaje bez bicia, zawsze bylam i zapewne nigdy to sie nie zmieni. Nigdy specjalnie nie przwywiazywalam zbytniej uwgai jaki to ma wplyw na moje otoczenie. Najblizsi sa przywyczajeni, a znajomi, co im to nie odpowiada, no coz, nie z kazdym napotkanym czlowiekiem trzeba sie przyjaznic ;)
Gadanie to czesc mojego Ja, to mnie definiuje i wyroznia. Zawsze mam cos do powiedzenia.

I pewnie nadal bym sie nad tym wogle nie zastanawiala, gdyby nie to,ze Corka1 calkiem sie we mnie pod tym wzgledem wrodzila!!

Od kiedy byla kilku tygodniowym niemowlakiem, wolala mnie rano do swojego pokoju po swojemu, nigdy placzem, po porstu guganiem. Od kiedy otworzyla oczka to zaczynala po swojemu opisywac swiat. Zawsze umiala soebie znalezc kogos kto ja wyslucha cierpliwie. Na poczatku byl to swiecacy mis, Odpowiadal jej blyskami lampek na brzuszku i wesolymi piosenkami. Jak juz nauczyla sie przemieszczac, to znajlazla bardziej interaktywnego sluchacza, nasza swinke morska. Potrafila podejsc do jej klatki, wspiac sie na chyboczacych nozkach i kilkanascie minut z zacieciem jej cos opowiadac.
Pozniej poszla do przedszkola, tam nikt jej nie rozumial, mowili w innym jezyku niz jej wlasny czy mamy....ale to zadna przeszkoda byla, tyle mowila, ze nauczyla panie swojej wersji jezyka polskiego, sama lapaic przy tym angielski. Zaczely powstawac przekomiczne hybrydy jezykowe, wazne bylo dla niej to tylko, zeby zostala zrozumiana. reszta sie nie przejmowala.
Teraz jako juz prawie 3latka, rozroznia jezyki oba. Stara sie odpowiadac w jezyku w jakim sie do niej mowi.
A mowi ciagle. Jak ja jestem zajeta, to mowi do siostry, jak siostra spi to do lalek, a jak one juz nie wystarczaja to do wyimginowanych przyjaciol.
Nie nudzi sie nigdy, wazne, ze ktos gdzies ja slucha.

Corka2 tez juz zaczyna z nami rozmawiac.....co daje nam obu nieziemska wrecz radosc i dziekujemy jej za kazde "aguu", kolejna osoba w domu do rozmowy :)

W tym wszystkim czasem zal mi Meza, bo jak sie we 3 rozgadamy, to on biedny nie daje rady wciac pol slowa. No zagadamy go i juz. Jednak wychodze z zalozenia, wiedzial na co sie pisze ;) znal mnie dlugo przed tym zaanim sie na Corke1 zdecydowalismy, a czego sie spodziewac po dziecku, skoro matka ciagle do niego mowi.
Ustalam z Corkami zawsze plan dnia, uprzedzam werbalnie o wszyskim co bede robic, od wyjecia z lozeczka, przez zmiane pieluszki, po wstwienie obiadu i tego co na ten obiad bedzie, wlacznie z informacja, nad czym pracuje, i kiedy podokurzamy.

I tak oto urodzilam sobie kompanki do rozmow. Uwielbiam kazda jedna z tych rozmow. I pomimo iz czasem po dniu calym, gadnia, spiewania i recytowania wierszykow czasem az cisza w uszy boli...to uwazam, ze to najpiekniesze dzwieki jakie mama moze slyszec.....i ja juz nigdy nie bede nazekac, ze nie bede miala z kim pogaac!!


Przekroj z ostatnich dwoch lat gadania :)

https://youtu.be/pyXNzQkakbA

https://youtu.be/4jaFmdY8T-o

https://youtu.be/3yqhMOZDgZU

https://youtu.be/yKZ7tS16CUE

https://youtu.be/gx5iK2WMenA

https://youtu.be/GG7xDzEqPeE




sobota, 13 czerwca 2015

Paszport Brytyjski Dla Polskiego Dziecka

Jak juz kiedys wspomnialam, Corki przyjely Brytyjskie obywatlestwo. Polskie maja odgornie po rodzicach, jednak postanowilismy zadbac, zeby zylo im sie jak najlatwiej w tym kraju i postarac sie o obywatelstwo Brytyjskie dla nich takze.

My narazie obywatelsto mamy tylko polskie, moze w przyszlosci to sie zmieni.
Wiec jak to zrobilismy, ze Corki maja Brytyjskie. A no juz pisze:

Od kiedy Polska przystapila do Uni Europejskiej nie nalezy sie nam tzw "prawo ziemi", czyli nie obejmuje nas zasada w innych krajach UE, ze tam gdzie sie urodziles z gory mozesz sie starac o obywatelstwo,
Jednak wystarczy splenic jedna glowna zasade i nasze dziecko juz moze nabyc obywatelswto Brytyjskie.

Z dniem 30.04.2006 nastapilo rozszezenie praw z British Nationalty Act 1981, do European Economic Area Immigration Regulations 2006, mowia one:
Dziecko urodzone w UK w dniu 30 kwietnia 2006 badz pozniej gdzie rodzic pochodzi z EEA (European Econimic Area = UE plus kilka dodatkowych krajow europejskich), moze sie starac o przynanie mu obywatelstwa Brytyjskiego jesli rodzic (przynajmniej jeden) jest w stanie przedstwic dowody iz byl rezydentem UK przez conalniej 5 lat zannim sie dziecko urodzilo.

Co to oznacza w praktyce. A no to iz przez coanjmniej 5lat zanim urodzilo sie dziecko pracowal legalnie, nieprzerwanie i byl w stanie sie utrzymac.
Leganie czyli, jesli przyjechal  do UK po 1 maja 2004 dopelnil obowiazku wyrobienia WRS w Home Office. System rejestracji WRS trwal od 1.05.2004 do 30.04.2011.
Nieprzerwanie, czyli nie mial przerwy w pracy dluzszej niz 12 tygodni.

Zeby udowodnic powyzsze nalezy wyslac razem z aplikacja pobrana z poczty orginaly:
WRS
5 lat wstecz P60 (ewentulanie jak najwiecej payslip ile sie uda zebrac za te lata)
P60 za rok w krorym byl wydany WRS (badz payslips jak wyzej)

Dodatkowo nalezy pamietac iz nasza aplikacje i zdjecie dziecka musi podpisac osoba majaca paszport brytyjski conajmniej 4lata. Osoba musi byc zawodu tzw spolecznego zaufania i znac nas przynajmnliej 3 lata. Czyli moze to byc ksiegowa z pracy, nasz lekrz rodzinny, manager itp

Jesli o obywatelstwo staramy sie na podstawie dokumentow ojca dziecka, a rodzice sa malzenstwem, to nalezy wyslac akt slubu i tlumaczenie przysiegle. (Uwaga, dla dzieci urodzonych przed 1.07.2006, jesli rodzice nie byli wowczas w zwiazku malzenskim, o obywatelswto mozna sie strac tylko na podstawe ww dokumentow matki)

Dodatkowo trzeba wyslac:
2 podpisane zdjecia
pelen akt urodzenia
czek/potwierdzenie zaplaty na poczcie za paszport (£46 na chwile obecna)

Mozna takze:
swoj paszport (dodatkowe potwierdzeie naszej tozsamosci)
i list od pracodawcy, inforujamy o naszym zatrudnienieu, jesli pracujemy dla jednego pracodawcy przez ostatnie conajmniej 5 lat, jako dodatkowe potwierdzenie naszej rezydentury.


Jesli wyslemy wszystko odrazu, wypelnimy poprawnie aplikacje (moza zaplacic £8.00 na poczcie za sprawdzennie poprawnosci wypelnienia. Uwaga, na poczcie nie zagwarantuja nam iz wysylamy wszelkie potrzebne dokumenty, tylko gwarantuja poparwosc wypelnienia. Osobiscie uwazam, ze strata £8, ale jak kto woli)  to w przeciagu miesiac powinnismy otrzymac paszport dziecka z Brytyjskim obywatelswtem.

Caly powyzszy process jest z mojego osobistego doswiadczenia. Nigdzie oficjalnie nie jest napisane jakie dokunety poza akteami urodzenia, zdjeciem i czekiem nalezy przyslac. To co opisalam, jest dzieki naszemu dzialaniu na zasadzie "prob i bledow", dosylania dokumentow i rozmow i listow jakie dostalismy od Passport Office odnosnie naszych aplikacji, zanim Corki dostaly paszporty.







Ahh Sloneczko.......

Zycie poza krajem w ktorym sie wychowalismy uczy nas wielu rzeczy...dzis o tej jednej, tej, ktora jest taka prosta, taka zwykla, codzienna i niedoceniana. Mowie tu o dniach pelnych slonca.
Jak budze sie rano po nawet najciezszej nocy, a za oknem swieci sloneczko, zaraz chumor mi sie poprawia. A jak do tego zapowiadaja, ze to owo zwykle slonce ma swiecic mocno cay dzien, to az sie zyc chce!!
Nie musi byc goraco, nie musi byc lato, wystarczy, ze nie pada.
Taka prosta rzecz, taka zwykla a daje mi normalnie energie zyciowa, dodatkowego kopa i napelnia nadzieja na caly dzien.
Ale zeby nie bylo, ze nie lubie deszczu, alez bardzo lubie!! Zima lubie jak wszystko sie oczyszca po pozadnej ulewie. Wiosna jak wszystko robi sie jazyscie zielone. Latem jak pachnie ziemia. Jesienia jak rosna grzyby.
A najbardziej kocham deszcz za to, ze dzieki niemu doceniam slonce!!
To on nauczyl mnnie cieszyc sie z tak malej i prostej rzeczy jaka sa promyki poranne, jaka jest poludniowe cieplo i czerwone zachody.

Corka1 takze slonko uwielbia. Jak tylko w kwietniu zaczya grzac, takie pierwsze prawdziwe cieplo to zaraz wzorem swoich angielskich kolezanek, rzada krutkich spodenek.
Wczesnym latem jak juz w ogrodku zaczyna przypiekac, to od samego rana prosi o nalanie wody do baseniku.

A Corka2 uwielbia slonko za to iz wtedy caly dzien moze spedzic na dworzu, a ona choc 2 miesieczna naprawde to lubi, na dworzu lepiej spi, jest spokojniejsza i nie marudzi.

 
 
 
Dzis byla u nas Halifax Gala, w jenym z naszych ulubionych parkow konczyla sie miejska parada. A co jest lepsze na cieszenie sie sloncem jak nie lody i karuzele :)
 
 
Wczoraj Corka1 wyprosila ta ukochna wode :)
 
 
 
 
Slonce nas rozpieszczalo w zeszlym tygodniu!
 
 
Pierwsze slonce, po dlugich deszczowych dniach, daje nam ukochane " muddy paddles"
 
 
W  maju nad morzem tez bylo slonko
 
 
Kwiecien w tym roku nas wygrzewal :)

czwartek, 11 czerwca 2015

Ugotujmy

Cos na upalne dni, na szybko i smacznie :)
 
Cream of broccoli and pea
 

Poczatek Edukacji W Kraju Multikulturowym

A wiec nadszedl u nas ten czas, czas wyboru szkoly. Corka1 za 2 tygodnie konczy 3latka, za rok od wrzesnia zaczyna szkole. Tak majac 4lata, dziecko idzie do szkoly od 9 do 15, od poniedzialku do piatku, w mundurku, z teczka. Rodzic, nie moze zabierac w ciagu roku dziecka ze szkoly na wakacje, przewidziane sa za to srogie kary finansowe, a w szeczgolynch wypadkach, nalezy zlozyc podanie do lokalnego oddzialu edukacji o pozwolenie na opuszczenie szkoly. Jest obowiazek edukacyjny i trzeba go przestrzegac.

Wiec pomimo iz mamy jeszcze ponad rok do tego dnia, kiedy moja mala dziewczynka bedzie musiala sie zmierzyc z wielkim swiatem szkolnym, to juz teraz musimy o tym myslec.
Owszem moglabym, za wiele sie nie rozgladac i oddac Corke1 do lokalnej podstawowki, ale, no wlasie ALE.

Ale Wielka Brytania, w kotrej mieszkamy, ktorej obywatelstwo przyjely Corki, to kraj multikulturowy.
Jest tu zupelnie inna reczywistosc niz w naszej rodzimej Polsce.
Staramy sie jak mozemy wychowywac Corki w duchu tolerancji rasowej i wyznaniowej. Jednak sami sie tego dopiero tak naprawde uczymy. Zyjemy w czasach gdzie zle wypowiedzia mysl, moze zawazyc na naszych przyszlych losach zawodowych, na tym jak nas bedzie postrzegac otoczenie. I w tym wszystkim wcale nie latwo zachowac swoja tozsamosc wyznaniowa i pogladowa.
Jako osoby urodzone w drugiej polowie lat 80 w Polsce, uczylismy sie, ze Murzynek Bambo w Afryce mieszka, glosno bylo wowczas o tym, jak to biedy kosciol byl uciesniony przez lata i jak to zatracamy polskosc pod naporem Wschodu i Zachodu. Kawaly typu "ja rasista nie jestem, ale banany rosna w afryce/asfalt ma swoje miesce", tak wstretne i obrazliwe, byly na pozadku dziennym, na podworku przy trzepaku a niekiedy w domach i nikt ich nie odbieral jako cos negatywmego, ot niewinne i smieszne powiedzonko. Tak jak starano sie nas uczyc o antysemityzmie, na przyakladzie lekcji o obozach koncentraycjnych, wycieczek do nich, obrazowo nam pokazywano jakie to zle i nieprawidlowe. Tak tematy rasowe jakos zdaje sie byly lekko pomijane, zapewne datego iz osob o inny kolorze skory  w Polsce w tamtych latach bylo naprawde niewiele. Sama pierwszy raz osobe czarnoskora zobaczylam majac pewnie okolo lat 5 w pociaglu z Gdanska do Warszawy i musialo byc to dla mnie nie lada przezycie skoro do tej pory pamietam ta sytuacje w Warsie.
Nie wiem jak to jest teraz z ta edukacja w Polsce.

Wiem jak to jest teraz tutaj. Tutaj, jest to normalne, na jednej ulicy jeste meczet, kosciol katolicki i anglikanski. Wszedzie na okolo widac kazdy kolor skory i nikt sie nie przyglada drugiej osobie.
Dla dzieci naszych to jest normalna otaczajaca je rzeczywistosc i one nie beda mialy problemow ze znalezieniem sie w kazdym srodowisku. Jestem z tego powodu przeszczesliwa.
Jednak, jest cos co chciabym zachowac, tozsamosc chrzescijanska dla Corek. Szeroko pojeta chrzescijanska, chce obchodzic z nimi Boze Narodzenie i Wielkanoc.
Chcialabym , zeby w szkole swobodnie mogly obchodzci te swieta bez obaw o urazenie uczuc kogokolwiek. chcialabym, zeby sposob w jaki obchodzimy dla was wazne Swieta w domu, byl odzwierciedlony takze w szkole. Zeby mialy poczucie jednosci tego co jest w domu, ze szkola. Wystarczy juz, ze mowimy innymi jezykami, ze cala najblizsza rodzina jest bardzo daleko, ze maja tylko nas, to chociarz niech w szkole, na  poczatku tej edukacji zeby bylo im latwiej. A tym samym, zeby szkola byla jak najlepsza w rankingach, zeby dac jak nalepszy start edukacyjny. Tyle sie nasluchalam, ze te angielskie szkoly takie zle, ze takich glupkow wychowuja, ze jak dziecko wraca do Polski i idzie do podstawówki to ma takie zaleglosci, ze nie moze sie odnalezc. i zaczelam czytac i analizowac.( Ale tak na margineesie, to nie polskie uczelnie sa wysoko w rankingach swiatowych.)
Rozmawiac ze znajomymi co dzieci tu w szkolach maja, z dziecmi co pokonczyly podstawowki.

Doszlam do jednych wnioskow.
Tu jest po prostu inaczej. Tu juz podsatwowka ma duze znaczenie, tu kazde dziecko idzie swoim torem, a  nie wyzaczonycm odgornie przez mministra edukacji. Tu jak dziecko dobrze sobie radzi to bedzie wyzej niz jego rowiesnicy w tej samej sali lekcyjnej i dostanie taka mozliwosc, tu jest bardziej idywidualne podejscie, jednak, zeby byly jak najlepsze mozliwosci, trzeba zapisac do jak najlepszej szkoly. Gdzie nauczycielom bardziej zalezy, gdzie dzieci sie bardziej wspieraja, gdzie dalsza edukacja dla rodzicow jest wazna i samo skonczenie High School to nie zaden wyczyn.

I tak czytajac i analizujac okazalo sie, ze ze szkol panstwowych, najlepsze opine maja szkoly nie inne a katolickie. W tych szkolach trzymana jest dyscyplina, to im w dobie dzisiejszej multikuturowosci zalezy najbardziej na pozimoie edukacji, zeby wlasnie nie znikly z map. Coraz wicej nie katolikow jest w tych szkolach, coraz większej ilosci rodzicow na nich zalezy, bo sa najlepsze.

Czyli wszystkie warunki nasze spelnione!!

Do takiej wlasnie szkoly zapisalismy Corke1. Pomimo iz zostal ponad rok do rozpoczenia przez nia szkoly to juz teraz jest na liscie, a lista juz dluga i miejsce wcale nie zagwarntowane.

Miejmy nadzieje, ze sie nam uda.